W dzisiejszym świecie, w którym skandal i obrazoburstwo stały się nieodłącznym elementem reklamy i marketingu, a artyści czy producenci tzw. sztuki prześcigają się w tym kto zrobi bardziej obrzydliwy film czy spektakl teatralny, mało rzeczy jest w stanie nas zaszokować.
Zupełnie inaczej sprawy się miały w tradycyjnym społeczeństwie Palestyny dwa tysiące lat temu. Tam sprzeniewierzenie się przyjętym konwenansom czy przepisom Prawa groziło wręcz śmiercią. Z kart Ewangelii dowiadujemy się, że czyny i słowa Jezusa co najmniej kilkakrotnie wywoływały tak wielkie oburzenie w śród pobożnych Żydów, że grożono mu śmiercią.
Przebywanie wśród nierządnic, grzeszników, jadanie z celnikami, łamanie przepisów szabatu, a przede wszystkim przypisywanie sobie bożych atrybutów, jak choćby odpuszczanie grzechów było skandalem nie do pomyślenia ! Obrazą i szczytem bezczelności wymierzonym w ludzi i Boga. Nie trzeba chyba specjalnie nikogo przekonywać, że demolkę na terenie świątyni również dziś uznano by za chuligaństwo. Zresztą wystarczy sobie tylko wyobrazić człowieka biegającego na przykład po Sanktuarium w Licheniu rozwalającego stoiska z pamiątkami ! Bez wątpienia skończyłoby się to wezwaniem policji i aresztowaniem delikwenta.
W związku z tym nasuwa się pytanie czy Jezus był dobrym człowiekiem? Co On sam na ten temat sądził? Tu wielu z nas czeka niemała niespodzianka. W tym konkretnym przypadku Jezus wypowiada się dosłownie i wprost. Dobrze wiemy, że potrafił On zagmatwać sprawę. Niektóre z Jego wypowiedzi po dziś dzień spędzają sen z powiek, zarówno prostym chrześcijanom jak i uczonym w piśmie. Jednakże nie tym razem:
Gdy wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?» Jezus mu rzekł: «Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. (Mk 10 17,18)
Jezus, człowiek we wszystkim do nas podobny oprócz grzechy, wiedział doskonale, jak nikt inny, że nasza ograniczona, ludzka zdolność pojmowania, wyklucza możliwość choćby zbliżenia się do istoty dobra. Dobro absolutne czyli prawdziwe jest dla nas ludzi nieosiągalne tak jak nieosiągalny jest Bóg w swoim Absolucie. Tak jak niemożliwe jest policzenie gwiazd na niebie lub ziarenek piasku na plaży morskiej. Pokusa bycia dobrym człowiekiem nigdy w pełni nie zostanie zaspokojona, a podejmowane przez nas próby z góry skazane są na porażkę. Stawianie dobra jako cel nadrzędny w najlepszym razie kończy się tym, że nigdy nic się nie zmienia, a w najgorszym, prowadzi do zbrodni i tragedii.
Hanna Arendt w reportażu o procesie Eichmanna w Jerozolimie, „mordercy zza biurka” pisze o banalności zła. O tym, że hekatomba Holocaustu mogła mieć miejsce wyłącznie dla tego, że wyraziło na nią zgodę wielu dobrych ludzi. Wielkie zło na świecie nie jest wynikiem działań wyłącznie psychopatów, ludzi pozbawionych zasad moralnych, lecz bierz się najczęściej z „dobrych chęci”, z relatywnej definicji pojęcia dobra, z zaniechania.
Dobrzy ludzie wyprodukowali bombę atomową, a następnie kierując się dobrymi intencjami, za jej pomocą uśmiercili setki tysięcy ludzi. Inni dobrzy ludzie palili napalmem wietnamskie wioski, zbudowali Guantanamo i torturowali więźniów. Wywoływali rewolucje, palili kościoły, mordowali księży i tak dalej.
Wbrew temu co niektórzy mogliby sądzić, głośna, oskarowa amerykańska produkcja „Spotlight” wcale nie opowiada o księżach pedofilach, w tym filmie duchowni praktycznie się nie pojawiają. Opowiada o dobrych ludziach, którzy w imię dobra Kościoła tuszują haniebne zbrodnie i poświęcają swoje własne dzieci! W Rwandzie w 1994 roku, dobrzy ludzie, porządni katolicy, wstawali rano, brali maczety i szli mordować swoich sąsiadów, często masakry odbywały się w kościołach, zdarzały się nawet przypadki, że mordowali księża. Takich przykładów można podać wiele.
Czy to oznacza, że na tym padole łez i nieszczęścia pozostaje nam tylko rozpacz i załamywanie rąk, że wszystko to marność nad marnościami i pogoń za wiatrem? Nic nie możemy zrobić?
Owszem możemy. Tyle że odpowiedzią na wszelkie zło tego świata wcale nie jest chęć bycia dobrym człowiekiem! Chrześcijaństwo to nie manicheizm ani walka dobra ze złem, to nie „Gwiezdne Wojny”. Czyż i poganie nie pragną być dobrymi ludźmi? Co nas wierzących w śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa miałoby od nich odróżniać?
Otóż Chrześcijaństwo to miłość.Jezus nie dopuszcza tu żadnych wątpliwości, na pytanie jakie jest najważniejsze przykazanie odpowiada jednoznacznie :
36 «Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?» 37 On mu odpowiedział: «Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. 38 To jest największe i pierwsze przykazanie. 39 Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. 40 Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy».(Mt 22 36,40)
Św. Paweł w swoim Hymnie o miłości mówi do nas:
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
2 Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
3 I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał. (1 Kor 13 1,3)
Na zakończenie dodając:
Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy:
z nich zaś największa jest miłość. (1 Kor 13 13)
Gdyby Jezus miał ambicję być po prostu dobrym człowiekiem nie umarłby na krzyży, swoje życie poświęciłby na robienie cudów, uzdrawianie, może stworzyłby jakąś palestyńską WOŚP i niczego by nie zmienił. Nic by się nie stało, jak zawsze.
Na szczęście dla nas, oparł się tej pokusie, nie poszedł na łatwiznę, kochał ludzi do tego stopnia, że oddał za nas życie. Za wszystkich bez wyjątku. Stało się WSZYSTKO!
Chrześcijaństwo to nie organizacja charytatywna to naśladowanie Jezusa Chrystusa, pójście za nim do samego końca. Ten kto kocha na prawdę, nie skrzywdzi swojego bliźniego, nie pozwoli na jego cierpienia, nie będzie patrzył bezczynnie jak niszczy go głód czy zimno. Nie podniesie na niego ręki, nie ucieszy się z jego nieszczęścia. Nie przyjdzie mu do głowy chęć zemsty czy odwetu. ” I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Gdybyśmy zamiast próbować być dobrzy, kochali na prawdę, na tym świecie nie byłaby potrzebna żadna organizacja charytatywna, żaden przytułek czy jadłodajnia.
W Wielkim Poście nie módlmy się o to by być lepszymi ludźmi tylko : Zabierz nam serce z kamienia a daj serce z ciała.