Te rozważania należy rozpocząć od stwierdzenia, że Kościół nigdy nie stoi w miejscu, ciągle ewoluuje. Tworzą go przecież ludzie z krwi i kości, nieodrodne dzieci swoich epok i to oni wpływają na jego obraz. Truizmem byłoby twierdzić, że Kościół opisany w Dziejach Apostolskich i ten współczesny się od siebie różnią. Natomiast warto odnotować zmiany, jakie zaszły w polskim Kościele na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. Z walki z państwem komunistycznym wyszedł on zwycięski, ale pokaleczony, z ogromnym syndromem „oblężonej twierdzy” i niezwykle mocno zaangażowany politycznie. Dzisiaj wielką, dynamiczną siłą w polskim Kościele są ludzie młodzi, dla nich lata PRL-u to już tylko i wyłącznie historia, a polityka nie absorbuje już ich tak bardzo. Wnoszą do Kościoła dynamizm i nowe spojrzenie niezwykle pozytywnie wpływając na jego kształt.
Dla niektórych to jednak ciągle za mało, oczekują nie tyle ewolucji co głębokich reform. Jak bumerang powracają tematy: celibatu księży, służby kobiet przy ołtarzu, antykoncepcji, stosunku do homoseksualizmu, rozwodników i wiele innych. Oczywiście to bardzo dobrze, że takie debaty się toczą. Wszystkie głosy zawierające w sobie szczerą troskę o Kościół należy oceniać wyłącznie pozytywnie. Należy jednak zawsze mieć w pamięci jedno: to nic nie da!
Skąd takie zdecydowane stwierdzenie? Ano stąd, że wszystkie te postulaty z nawiązką już dawno zrealizowali nasi bracia w wierze – protestanci. I co? I nic. Nie ma żadnego rozkwitu chrześcijaństwa, wybuchu szczerej wiary, renesansu Kościoła. Piszący te słowa nie jest bynajmniej światowcem, ale wszyscy ci, którzy często i dużo podróżują po Europie Zachodniej przywożą relacje wręcz odwrotne. Chrześcijaństwo jest tam w głębokiej defensywie, kościoły puste, panoszące się pogaństwo, a wiara jest wyśmiewana. Brat będący w okresie letnim w Niemczech widział na własne oczy na drzwiach budynku kościoła kartkę z napisem: nieczynne z powodu urlopu.
Kościół Katolicki to nie jest wielka korporacja. Jeśli myślimy, że wystarczy zmienić strategie, wymienić menedżerów na młodszych, inwestować w reklamę, ciąć koszty i mamy sukces to niestety, to nie zadziała. Kościół nie podlega prawom rynkowym – to pierwsze co musimy sobie uświadomić.
Coraz więcej ludzi w Polsce twierdzi, że wierzą, ale Kościoła nie potrzebują. Skoro Bóg jest wszędzie, to równie dobrze mogą się modlić na łące, czy w lesie. Nie należy tego oceniać, skoro nie potrzebują to może faktycznie tak jest. Należy zadawać pytanie: a nie przyszło ci nigdy do głowy, że może być tak, że to ty możesz być potrzebny komuś? Nie pomyślałeś, że nie zawsze musi chodzić o to, co ty potrzebujesz, że Kościół to nie firma cateringowa obsługująca twoje potrzeby, ale wspólnota wiernych, wśród których mogą być i tacy, którzy potrzebują właśnie ciebie? Może Kościół w twoim przypadku nie jest po to, by nieść ci pomoc i wsparcie tylko po to, żebyś przestał być takim cholernym egoistą?
Piszący te słowa często myśli o sobie, że jest złym chrześcijaninem, tyle, że to oksymoron! Albo jesteś zły, albo jesteś chrześcijaninem! Reformę Kościoła należy zacząć od siebie samego, od zatwardziałości swojego serca. To jedyna droga. Najpierw ja muszę się nawrócić. Ja muszę być solą i światłem. To nie jacyś inni, jacyś oni są Kościołem. To ja Nim jestem i tylko i wyłącznie od tego jakim jestem ja zależy jakim będzie Kościół Powszechny!
Zbiór pojedynczych, nawróconych – ja, to wspólnota wiernych, Kościół Katolicki.
Ostatnio przeczytałem w zupełnie nie katolickim czasopiśmie, w Polityce, taką oto maksymę:
Co to jest piekło? Kiedy w ostatni dzień swojego życia, osoba którą jesteś, spotyka osobę, którą mogłeś być!
Warto wyryć ją sobie w sercu!