W dyskusji, jaka rozgorzała ostatnio z nową mocą na temat kapłaństwa żonatych mężczyzn, czy całkowitego zniesienia celibatu w Kościele Katolickim, pojawiają się argumenty, tyleż pełne dobrej woli i troski, co naiwności. Przyjrzyjmy się tym najbardziej popularnym.
Pierwszy argument wypływa z odniesienia do historii Kościoła, samych jego początków i brzmi bardzo prosto:”na samym początku tak nie było”. Cóż, tęsknota za powrotem do korzeni jest tak stara jak sam Kościół. Wystarczy chociażby tylko przypomnieć sobie wielki ruch braciszków od św.Franciszka postulujący Kościół ubogi, Kościół, który niczego nie posiada. Spór o to, czy Jezus był ubogi, czy posiadał jakieś dobra na własność, z niezwykłą erudycją, pasją i wątkiem kryminalnym w tle przybliża nam wszystkim Umberto Eco w swojej genialnej książce „Imię Róży”.
Zakonom żebraczym, takim jak franciszkanie, czy dominikanie można jak sądzę sporo zarzucić, ze świętą inkwizycją i „Młotem na czarownice” na czele, ale na pewno nie to, że są to zakony ubogie!
42 Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba11 i w modlitwach. 43 Bojaźń ogarniała każdego, gdyż Apostołowie czynili wiele znaków i cudów 44 Ci wszyscy, co uwierzyli, przebywali razem i wszystko mieli wspólne12. 45 Sprzedawali majątki i dobra i rozdzielali je każdemu według potrzeby. 46 Codziennie trwali jednomyślnie w świątyni, a łamiąc chleb po domach, przyjmowali posiłek z radością i prostotą serca.47 Wielbili Boga, a cały lud odnosił się do nich życzliwie. Pan zaś przymnażał im codziennie tych, którzy dostępowali zbawienia.(Dz 2,,42 47)
W Kościele i dziś nie brakuje ludzi odważnych, zaangażowanych, pełnych pasji, sądzę jednak, że nawet najbardziej radykalni z nich sceptycznie zapatrują się na możliwość przekształcenia Kościoła Katolickiego we wspólnotę ludzi niczego nie posiadających na własność i żyjących wszyscy razem w jakiś komunach.
Kościół historyczny osadzony jest zawsze w realiach swoich czasów, myśli i działa tak, jak dana epoka. Przeniesienie realiów, czy myślenia sprzed stu, dwustu, czy dwóch tysięcy lat na grunt dzisiejszy jest zwyczajnie niewykonalne.
Drugi koronny argument zwolenników zniesienia celibatu w Kościele to twierdzenie:”Co taki ksiądz może wiedzieć o życiu rodzinnym, czy małżeńskim?” Równie dobrze takie pytanie mógłby zadać alkoholik swojemu terapeucie: „Nigdy nie obudziłeś się we własnych wymiotach, na potwornym kacu, nie pamiętając kompletnie nic z ostatnich kilku godzin swojego życia, to co ty możesz wiedzieć o uzależnieniu!? ” Albo chory na raka lekarzowi:”Nie żyjesz z podpisanym wyrokiem, nie umierasz z bólu i ze strachu, nie faszerują cię trucizną, która podobno jest lekarstwem, więc co ty możesz wiedzieć o nowotworze!?”
Czy fakt spłodzenia trójki, piątki, czy nawet dziesiątki dzieci czyni mnie ojcem? Czy fakt, że posiadam dzieci czyni mnie ekspertem od ich wychowywania? Bycie w wieloletnim związku z kobietą czyni ekspertem od płci pięknej? Śmiem twierdzić, że wiele kobiet w konfesjonale mówi księdzu o sprawach, o których nigdy nie powie własnemu mężowi. Śmiem twierdzić, że konfesjonał to miejsce, w którym księża zdobywają wiedzę o naturze człowieka, która nam zwykłym śmiertelnikom dana jest bardzo rzadko.
Ksiądz to nie zawód, to nie praca na etacie od ósmej do szesnastej. To powołanie absorbujące siły, myśli i czas. Czy można je skutecznie realizować kiedy trzeba zawieść syna na basen, iść na wywiadówkę, na zakupy do marketu i załatwić przy okazji setki spraw? Nie zaniedbując potrzeb żony i samego siebie, czy da się jeszcze wygospodarować czas dla owczarni? Ryzyko, że zawsze coś będzie się odbywać kosztem czegoś jest bardzo duże, albo to będzie ojciec i mąż, którego nigdy nie ma w domu albo ksiądz, którego nigdy nie ma w parafii, albo ksiądz – robot nie mający czasu na modlitwę, kontemplację, własny rozwój duchowy. Czy wyeksploatowany do granic możliwości kapłan to faktycznie ratunek dla Kościoła?
Sprawa celibatu to temat bez wątpienia ważny dla samych księży, ale czy kluczowy dla odnowy Kościoła? Dla świeckich w Kościele? Nie jestem fanatykiem celibatu, nie przeraza mnie wizja żonatych księży, nie sądzę jednak, że jego zniesienie znacząco zmieni oblicze Kościoła. Co mogłoby je zmienić? Święcenia kapłańskie dla kobiet. Przecież, czy żonaci, czy nie, ciągle mówimy o mężczyznach. Przewietrzenie tego towarzystwa, wpuszczenie świeżego powiewu w postaci innego myślenia, innej mentalności, wrażliwości, innego widzenia świata, kobieca ręka wśród pasterzy, to mogłoby zmienić oblicze owczarni. Czy jednak dzisiejszy męski Kościół jest skłonny dzielić się władzą dusz z kobietami? Sądzę, że nie.