Kiedy z wielkim hukiem walił się w Europie komunizm wszyscy wierzyliśmy, że od teraz wreszcie będziemy wolni. Owszem, trudności ekonomiczne będą duże, pogoń za bogatym zachodem ciężka i mozolna, ale przynajmniej wolności nam i naszym dzieciom nikt nie odbierze.
Stało się dokładnie odwrotnie. Wzbogaciliśmy się o wiele szybciej i bardziej niż się spodziewaliśmy, a nasze dzieci i my sami fundujemy sobie zniewolenia, o jakich w PRL-u nikomu się nawet nie śniło. Dawno temu Kazik Staszewski napisał słowa do piosenki „Przemówienie z dnia siódmego roku bieżącego”. Choć odnosiła się do czasów komunizmu, to jej przesłanie pozostaje aktualne po dziś dzień. Można je tylko lekko sparafrazować. Kazik śpiewał: „Wolność.Po co wam wolność? Macie przecież telewizję” my możemy dodać:”Wolność.Po co wam wolność? Macie przecież społecznościowe portale!”
Dyktatura piękna.
W internecie ogromna ilość młodych kobiet zamieszcza swoje rozebrane zdjęcia, by uzyskać popularność wyrażaną w ilości polubień i odsłon umieszczonego materiały. Nam ludziom starej daty może się wydawać, że ot, dziewczyna pod wpływem impulsu postanowiła sobie „cyknąć” spontaniczną fotkę, będąc akurat w łazience, czy przed lustrem w przedpokoju. Nic bardziej mylnego, te zdjęcia to efekt karkołomnych zabiegów, począwszy od specjalistycznego makijażu, a na różnego rodzaju filtrach czy aplikacjach do obróbki cyfrowej fotografii skończywszy. Jeśli przyjrzymy się odrobinę uważniej tym zdjęciom musimy stwierdzić, że żadna kobieta tak nie wygląda w rzeczywistości, to nie jest obraz kobiety w domowych pieleszach, tylko sztuczny ideał cyfrowo wykreowanego piękna!
Nam facetom zapewne wydaje się, że te wszystkie trudy i wysiłki są specjalnie dla nas, że one robią to wszystko, by się nam podobać. Otóż musimy pamiętać, że to świat wirtualnej rzeczywistości, a dowodem uznania są tutaj polubienia i nie ma tu znaczenia, czy klikającym w zdjęcie jest osoba o płci męskiej, czy żeńskiej, przeciwnie zamykanie się w jakiś niszach jest błędem. Nie chodzi o to, by się podobać facetom, tylko żeby się podobać wszystkim! Czy to znaczy, że te fotki powinny być aseksualne? Nie, one są seksualne, tyle że ta seksualność jest niejednoznaczna. Dziewczyny chcą się podobać facetom i sobie nawzajem. Ludzie ze starszego pokolenia przeczesują w panice podręczniki szkolne, by sprawdzić czy do polskich szkół nie przenika ideologia gender, a tymczasem wlewa się ona do nas ogromną rzeką przez internet.
Może się wydawać, że społecznościowe portale i coraz częściej pojawiające się na wybiegach modelki plus size, robią dużo dobrego w przełamywaniu dyktatury szczupłości i jednego kanonu kobiecego piękna. W rzeczywistości nowa moda walcząc z dyktaturą „kija od szczotki” promuje inną dyktaturę: „klepsydry”. Kobieta może być okrągła i puszysta, ale tylko w pewnych konkretnych miejscach. Idealnie chude, czy idealnie grube zawsze chodzi o to samo: idealne, sztuczne piękno. Jeśli masz mały biust, duży brzuch i nie masz odpowiednio wykrojonej tali, na modelkę plus size się nie nadajesz, nie nadajesz się do niczego. Zainwestuj w kosmetyki, kremy, siłownie, a najlepiej zrób sobie operację plastyczną. Sami sobie fundujemy problemy psychiczne. Brak akceptacji własnego ciała prowadzi prostą drogą do niskiej samooceny, kompleksów, depresji, stanów lękowych i tak dalej, i tak dalej.Często staje się pożywką dla agresji i nienawiści. Sztuczne piękno nie jest bynajmniej problemem wyłącznie kobiet, ta obsesja dotyczy również wielu mężczyzn.
Prywatność i spontaniczność.
Gdy oglądamy materiały zamieszczane na portalach społecznościowych przez naszych „znajomych” może nam się wydawać, że są to wyłącznie prywatne, spontaniczne inicjatywy i nikt tym nie steruje. Tymczasem w sieci panoszą się specjalistyczne firmy zajmujące się promocją produktów, które posiadają ogromne bazy mailowych adresów. Za ich pomocą nakłaniają ludzi, często zwyczajnie im za to płacąc, by ci na swoich prywatnych tablicach zamieszczali posty informujące o produkcie, który w danym momencie promują. My nie spodziewający się żadnego podstępu, kierowani ciekawością i dobrą wolą, wierząc, że „znajomi” wykazują własną inicjatywę, klikamy w ten materiał, stając się tym samym częścią kampanii promocyjnej nawet o tym nie wiedząc. Należy tu dodać, że produkt nie musi być rzeczą czy usługą, może nim być wszystko, z akcjami społecznymi, czy polityką włącznie.
Prawda.
W czasach przed internetem ludzie szafowali kłamstwem raczej ostrożnie nie dlatego, że tak bardzo miłowali prawdę, tylko ze strachu przed zdemaskowaniem, które na ogół wiązało się z karą. Oczywiście nie chodzi tu o karę wiezienia tylko społeczne potępienie. W sieci ten mechanizm zupełnie nie działa. W ocenie anonimowości jakim jest internet bardzo trudno jest znaleźć człowieka odpowiedzialnego za konkretne kłamstwo, a nawet jeśli to się uda, kłamstwo raz wpuszczone do sieci ewoluuje tak szybko, że wytropienie wszystkich, którzy je rozpowszechniają jest niewykonalne. Poza tym nawet kiedy odszukamy kłamcę i ponad wszelką wątpliwość udowodnimy mu, że to co zamieścił w sieci prawdą nie jest, nie wiąże się to z automatycznym potępieniem. Przeciwnie, możemy być pewni, że kiedy zaczniemy domagać się ukarania kłamiącego delikwenta, zaleje nas fala nienawiści różnej maści „obrońców internetowej wolności”. Nikt chyba lepiej tego nie wie od artystów walczących o należne im prawo do swojej własnej twórczości.
Gdy zapoznamy się z wynikami badań opinii publicznej jakie wartości Polacy cenią sobie najbardziej, na pierwszych miejscach zawsze pojawiają się: wolność, prawo do własności prywatnej, intymności, prawda. Tymczasem za pomocą portali społecznościowych robimy wszystko, by te pojęcia zdemolować, by przestały znaczyć to co znaczą.