Tomasz Budzyński – Ukrzyżowanie drugie
Nie zdradzam żony, bo ją kocham. Nie kradnę, bo uważam, że tak powinno się postępować. Nie używam przemocy fizycznej, nie życzę nikomu śmierci i dla nikogo kary śmierci się nie domagam. Mamona nie jest moim bożkiem. Prowadzę proste, skromne życie. Staram się, by było ono przyzwoite. Nie robię tego ze strachu przed piekłem, w nadziei na niebo, bo takie są przykazania. Staram się tak żyć, bo uważam, że to jest słuszne, że tak trzeba, że tak wypada. Nie potrzebuję do tego Boga.
Kiedy jestem chory idę do lekarza. Kiedy mam problemy psychiczne – do terapeuty. Kiedy potrzebuję duchowości czytam książki. Do dobrego, wartościowego, godnego życia nie potrzebuję chrześcijaństwa. A jednak chcę być Jego uczniem.
Chcę iść do Getsemani, by usiąść koło Niego i powiedzieć Mu: Nie przychodzę do Ciebie, bo czegoś potrzebuję, bo czegoś chcę, bo mam nadzieję coś sobie załatwić. Jezusie, synu Dawida, niczego nie chcę od Ciebie! Przychodzę, bo jesteś tu sam, choć powinni tu być Twoi uczniowie, którzy śpią. Przychodzę, bo się boisz, cierpisz, pocisz się krwią i jesteś przerażony. Nie wiem jak Cię pocieszyć. Nie wiem dlaczego tak to On wymyślił, dlaczego nie dało się jakoś inaczej, jakoś bardziej humanitarnie, jakoś bardziej po ludzku. Może inni to wiedzą, rozumieją, są mądrzejsi. Ja nie wiem. Nie umiem Ci pomóc, ale mogę posiedzieć przy Tobie, żebyś nie czuł się tak strasznie samotny, żebyś wiedział, że masz mnie, że jestem przy Tobie. Dobra, może i nie jestem najlepszym, najwartościowszym z Twoich uczniów, ale tu jestem, z Tobą, bo Cię kocham!
Kiedy do mnie przyjdzie Wielka Sobota ze swoim strasznym milczeniem Boga, kiedy moje życie stanie się trudne i pełne bólu, kiedy zawali się jak domek z kart i okaże się, że budowałem je na piasku, nie będę Cię wyzywał. Nie będę złorzeczył. Nie będę krzyczał, że w Ciebie zwątpiłem. Będę kochał Cię za nic, bo taka jest miłość. Takie jest chrześcijaństwo!