Jednym z głównych haseł które jednoczy demonstrujących na ulicach ludzi jest: „Kobieta ma prawo decydować o własnym ciele!” Ja się w takim razie pytam: po co więc Wam jest potrzebna aborcja?

Nie lepiej od razu zadecydować, że będziecie rodzić tylko i wyłącznie zdrowe, śliczne, bezproblemowe bobasy? Nie da się? Nie możecie o tym decydować? To jak to jest z tym prawem decydowania o własnym ciele? Może jest tak że, rządzą nim odwieczne prawa biologii, a Wasz wpływ na nie jest dramatycznie niewielki? Może decyzje o własnym ciele to te na jaki kolor pomalować paznokcie i nie wiele więcej? Może właśnie w tym cała rzecz? Może bunt kobiet, to nie jest wyraz siły tylko zmęczenia.

Ciężka to sprawa być kobietą. Te cykle menstruacyjne, napięcia, skoki nastroju, babranie się co miesiąc z tymi podpaskami, tamponami, a jeszcze trzeba cały czas być czujną czy ubranie jest czyste czy nic nie widać czy nic się nie ubrudziło.

No i ta potencjalna ciąża stojąca jak „kat nad dobrą duszą”. Ciągła troska o to  by „nie zajść” z tym z kim nie trzeba. By „nie zajść” nie w czas, nie w porę, nie w tedy kiedy się nie chce. Do tego jeszcze odwieczne problemy z antykoncepcją, co wybrać, co stosować by było pewnie? Problemy z hormonami? Obce ciało, które wyjaławia naturalne środowisko pochwy, może trudy i samodyscyplinę metody naturalnej? Ale skąd brać na to czas i siłę? Wszystkie one mają swoje ograniczenia ale niech to, niech już będą upierdliwe tylko żeby przynajmniej były skuteczne ale nie, nie ma szans. Niech tylko trochę opóźni się okres już jest stres, ból głowy.

Tak, Pan Bóg mógł wymyśleć to lepiej, mógł bardziej ulgowo potraktować kobiety ale czy to jest wina Pis-u? Czy partia rządząca za to odpowiada? Może ataki na pana Kaczyńskiego to tak na prawdę głośny krzyk skierowany do polskich mężczyzn w ogóle?

Wszystko zostawiają na głowach kobiet, o wszystko One muszą się martwić. Męskiego wsparcia w trudach życia jest tyle co kot napłakał. Tylko pretensje, wieczne oczekiwania, kobiety to przecież maszyny do seksu a i nierzadko ofiary przemocy, agresji, męskiej szowinistycznej odwiecznej głupoty. Wielu mężczyzn na Facebooku deklaruje: „kobiety jesteśmy z Wami” czy na pewno? Czy jesteśmy z nimi w trudach życia dnia codziennego? Czy ten kraj to kraina przyjaciół kobiet czy może odwrotnie, to miejsce pełne mężczyzn nienawidzących kobiet?

Wielu katolików dzisiaj wierzy w tyle samo nośne co złudne hasło: „wszystko przez ten straszny, zły episkopat”! Za całe zło w polskim Kościele odpowiedzialność ponoszą hierarchowie i ich sojusz z władzą polityczną. Taki punkt widzenia świetnie usprawiedliwia „ochy” i „achy” wielu katolików gdy widzą rzesze ludzi z wulgarnymi hasłami na kartonowych banerach. Przecież oni nie plują na nas tylko na Kościół biskupów. To nie o nas, dobrych katolikach tylko o sojuszu „ołtarza z tronem”.

Może jednak to jest o nas? Może w Polsce różnica między katolikiem a nie-katolikiem sprowadza się do medalika na szyi bo w zachowaniu tego nijak nie widać. Może ten katolicyzm jest niedostrzegalny w mowie, uczynkach, zachowaniu, szacunku dla wartości w które rzekomo się wierzy? Skoro nie ma żadnej różnicy to po co przepłacać? Szkoda czasu i pieniędzy na taki Kościół.

Może właśnie dokładnie tacy jesteśmy jak ten bunt? Może po raz pierwszy w historii uczciwie, bez „ściemniania” pokazujemy prawdę o tym jacy jesteśmy? Używamy takiego języka jakim posługujemy się na co dzień, jesteśmy wulgarni, prostaccy, pełni jadu i nienawiści. Obrażamy ludzi których nie znamy. Wypisujemy o nich najgorsze świństwa z tą różnicą, że nie w Internecie tylko na kartonowych pudełkach. Nie potrzebujemy Dekalogu i nauki Kościoła bo wcale nie wierzymy w to co deklarujemy, że wierzymy. Chrześcijańskie wartości nie są dla nas bo nikt poza garstką szaleńców nie jest w stanie ich wprowadzić realnie w życie.

Może właśnie ten bunt to cała prawda o nas, tyle że nie tak fajna jak by się chciało? Nie przesadzajmy więc z tą pogłębioną interpretacją, może lepiej stwórzmy kolejnego mema o panu Kaczyńskim i jego kocie, nic to nie kosztuje a ubaw po pachy!