Papież Franciszek w improwizowanej homilii podczas Mszy w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego mówił:

„Skoro Pan Zmartwychwstał, czemu dzieją się takie rzeczy? Czemu jest tyle nieszczęść, chorób, handel ludźmi, tyle wojen, zniszczenia, okaleczania, zemst i nienawiści. Gdzie jest Pan?”.

 

Następnie papież podkreślił: „Wczoraj zadzwoniłem do ciężko chorego chłopaka, światłego człowieka, inżyniera i rozmawiając z nim, by dać znak wiary, powiedziałem mu: >>nie ma wyjaśnienia dla tego, co przydarza się Tobie; popatrz na Jezusa na krzyżu, Bóg zrobił to ze swoim synem i nie ma wytłumaczenia<<. A on mi odpowiedział: >>Tak, ale on zapytał syna, który się zgodził. A mnie nie zapytano, czy tego chcę<<. I to nas wzrusza ( cytat za https://www.deon.pl )

Dla wielu wierzących te słowa mogą wydawać się skandalem, jak to nie wiadomo, skoro wiadomo wszystko?! Wytłumaczenie jest proste i wynika wprost z Ewangelii:

Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. (Ewang. J 3,16)

Potem mówił do wszystkich: «Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! 24 Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa.” (Łk 9 23,24)

Czyżby papież nie znał Nowego Testamentu? Franciszek nie tylko zna, ale na dodatek rozumie. Wie doskonale, że jeśli ktoś chce spotkać Jezusa Zmartwychwstałego same Pismo nie wystarczy, nie wystarczy znajomość teorii. Żeby Go spotkać trzeba kochać, trzeba zanurzyć się w prawdziwe, realne życie, w zmartwienia, klęski, porażki, pracę,dom,codzienność. Trzeba iść do Galilei.

Bez tej wiedzy wprost z życia i bez miłości do bliźniego będziemy jak faryzeusze i uczeni w Piśmie sprzed dwóch tysięcy lat. Ten komu się wydaje, że świetnie zrozumiał Dobrą Nowinę niech najpierw pójdzie do hospicjum i powie umierającemu na raka małemu chłopcu: „nigdy nie zagrasz w polskiej reprezentacji  piłki nożnej, bo umierasz, nigdy nie będziesz jeździł śmieciarą jak zawsze chciałeś, bo umierasz, nie pójdziesz na pierwszą randkę, nie zakochasz się w dziewczynie, nie posadzisz drzewa, nie zbudujesz domu, bo umierasz ale ciesz się i raduj, bo Pan dał ci wielki i wspaniały krzyż!” Jeśli umiesz i potrafisz to powiedzieć, to może i znasz Pismo, ale masz serce z kamienia, nie z ciała.

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
2 Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadł wszelką wiedzę,
i wiarę miał tak wielką, iżbym góry przenosił,
a miłości bym nie miał –
byłbym niczym.( 1Kor 13,1,2)

Jezus mówiący „weź krzyż i chodź za mną”, mówi to do mnie i wyłącznie o moim prywatnym krzyżu, nie mówi weź krzyż i załóż go na ramiona swojego brata, chrześcijaństwo nie polega na tym, że mamy rozdawać na lewo i prawo krzyże bliźnim. Być chrześcijaninem to znaczy nieść swój własny krzyż, a kiedy spotkam bliźniego, którego Bóg z nieznanych mi powodów obdarował krzyżem ponad jego siły, to mam być jak Szymon z Cyreny, a nie ten co podawał gwoździe! Jeśli chcemy zrozumieć naprawdę Dobrą Nowinę i spotkać Zmartwychwstałego nie wystarczy zamknąć się w bibliotece wiedzy i mądrości. Musimy ruszyć do Galilei dnia codziennego!