Nauczanie papieża Franciszka dla wielu wydaje się niezrozumiałe. Przeglądając internetowe wpisy, można odnieść wrażenie, że część ludzi Kościoła uważa je za wręcz szkodliwe, niebezpieczne „rozmiękczanie” doktryny, przesadny liberalizm czy wręcz herezję. Zastanówmy się przez chwilę czym jest owo sławne i rzekomo obrazoburcze „rozeznanie”. Najlepiej posłuży nam do tego klasyczny przykład : mąż bijący żonę i znęcający się nad dziećmi.

Jezus nauczał; „co Bóg złączył niech człowiek nie rozłącza”, „weź swój krzyż i choć za Mną”, „nadstaw drugi policzek”. Mogłoby to sugerować, że dobra, wierząca katoliczka powinna cierpliwie i pokornie znosić razy, cierpieć, modlić się i oczekiwać swojej nagrody w Niebie.

Jeżeli jest tak faktycznie, nie może dziwić, że dla wielu religia katolicka jawi się jako okrutny, bezduszny i bezmyślny system zakazów i nakazów z którym nie chcą mieć nic wspólnego. Dla wielu jest to system czysto abstrakcyjny, który nie da się przenieść wprost do realnego życia, a co za tym idzie należy wybierać co jest do przyjęcia, a resztę wyrzucić do lamusa jako przestarzałe i nie pasujące do realiów współczesnego świata. To, że jest takich wielu potwierdzają badania socjologiczne prowadzone zarówno przez instytucje laickie jak i związane z Kościołem. Wiele osób deklarujących się jako katolicy jednocześnie głoszą poglądy całkowicie niezgodne z nauczaniem Kościoła Katolickiego.

Z czego to wynika? Z „łopatologicznego” czytania Pisma Świętego bez odnoszenia się do Tradycji i nauczania Magisterium Kościoła. Z wyrywania zdań z kontekstu i nie zrozumienia Dobrej Nowiny jako całości. Wszystko co Jezus głosił i czynił, dokładnie cała Jego krytyka faryzeuszy i uczonych w Piśmie sprowadzała się do sprzeciw wobec traktowania wiary jako bezdusznego systemy. Dokładnie wszystkie zakazy i nakazy Prawa powinny być przepuszczone przez pryzmat miłości. Ewangelia to nie abstrakcja, to nie świat idei to realne życie na co dzień. Żeby to dobrze zrozumieć wróćmy do naszego przykładu.

Jak należy rozumieć pojęcie miłości w ujęciu chrześcijańskim? Jest to dążenie do tego abym ja i moi bliźni dostąpili zbawienia. Życie i to życie w ciele to dar od Boga, godzenie się na poniewieranie ciała jest grzechem wobec Stworzenia i wykroczeniem przeciw piątemu przykazaniu. Dopuszczanie do sytuacji w której całymi latami dzieci żyją w piekle przemocy nie ma nic wspólnego z miłością, jest grzechem przeciw bliźniemu. Co więcej, jak zgodnie dowodzą specjaliści, funkcjonowanie w patologicznej rodzinie przekłada się na dorosłe życie dzieci. Często albo nie potrafią założyć własnej rodziny w ogóle albo tworzą równie toksyczne związki co ich rodziców. Mamy tu do czynienie z klasyczną sytuacją, kiedy grzechy rodziców przechodzą na ich dzieci, z pokolenia na pokolenie. Przyzwolenie na uporczywe trwanie w grzechu własnemu mężowi również nie ma nic wspólnego z miłością w wymiarze chrześcijańskim, w wymiarze małżeństwa jako Sakramentu. Miłość jako troska o zbawienie bliźniego, w tym przypadku musi przejawiać się zrobieniem wszystkiego by tego człowieka z uporczywego trwania w grzechu wyrwać. Jeśli z takich czy innych powodów działania terapeutyczne są niemożliwe, należy odizolować go od rodziny z zamknięciem w więzieniu włącznie. Cała rzecz w tym, że kobieta, ofiara przemocy rzadko kiedy jest w stanie sama sobie pomóc i tu jest właśnie rola Kościoła jako wspólnoty wiernych. Ksiądz, spowiednik, proboszcz i parafianie nie tylko nie mają prawa utwierdzać ją w błędnym przekonaniu, że jej trwanie w patologii przemocy to przejaw wiary chrześcijańskiej, mają obowiązek zrobić absolutnie wszystko aby przekonać ją, że jej związek to trwanie w grzechu i śmierci dla niej, jej męża i dzieci i że musi zrobić wszystko by zmartwychwstać, nawet jeśli to zmartwychwstanie będzie niezwykle trudne i wymagające radykalnych działań.

Tym właśnie jest nauczanie Franciszka, radykalnym powrotem do miłości, miłości wymagającej i trudnej, żeby kochać w wymiarze chrześcijańskim należy odnosić każdy przejaw naszego realnego życia do najważniejszego przykazania ze wszystkich:

34 Gdy faryzeusze dowiedzieli się, że zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem, 35 a jeden z nich, uczony w Prawie, zapytał Go, wystawiając Go na próbę: 36 «Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?» 37 On mu odpowiedział: «Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. 38 To jest największe i pierwsze przykazanie. 39 Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. 40 Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy». (Mt 22,34,40)

Należy każdy jeden czyn i każdego jednego człowieka rozeznawać osobno, należy pytać Boga i swoje sumienie kiedy nasze działania są wynikiem miłości, a kiedy wynikają z  bezmyślnego, bezdusznego abstrakcyjnego systemu. Dopiero wtedy i tylko wtedy zrozumiemy nauczanie Jezusa, odkryjemy Dobrą Nowinę ! Zrozumiemy Papieża!