Tagi

,

Żyjemy w czasach niczym nie skrępowanej wolności słowa, niekiedy nadużywanej lub, jak kto woli, rozumianej opacznie. Można krytykować wszystko i wszystkich, każdemu może się oberwać. Obecny rząd jest poddawany permanentnej krytyce wszystkiego do tego stopnia, że nawet ludzie, którzy zwolennikami partii rządzącej nie są czują się zażenowani i zniesmaczeni.

Można dowalić papieżowi, można krytykować biskupów, Kościół jako całość i katolików każdego z osobna, i jeśli ten i ów poczuje się tym dotknięty, zostanie wyzwany od fundamentalistów, kmiotków i zacofańców. Czy w związku z tym są w naszym kraju jeszcze jakieś świętości, jacyś nietykalni?

Owszem, jak najbardziej. Pierwszą świętą krową Polski jest sport. Żyję w mieście, w którym co pewien czas organizowane są zawody sportowe i nie mam tu na myśli tych odbywających się na stadionie. Piszę tu o imprezach lokowanych w centrum miasta, kiedy wyłącza się z ruchu poszczególne ulice lub nawet całe kwartały. Zdezorientowani kierowcy albo stoją w korkach, albo szukają jakiś objazdów tracąc czas i paliwo, czyli swoje ciężko zarobione pieniądze. Komunikacja miejska albo całkowicie zawiesza działanie poszczególnych linii, albo kieruje je na zmienione trasy, przyprawiając o ból głowy mieszkańców, którzy w dniu organizowanej imprezy nierozsądnie gdzieś się wybrali, np. do znajomych, albo co gorsza do pracy. Do obsługi tych zawodów wykorzystuje się ogromną ilość ludzi: policjantów, ratowników medycznych i tak dalej, opłacanych z publicznych pieniędzy.

O dziwo chaos komunikacyjny i marnotrawienie środków publicznych na prywatne imprezy nikomu nie przeszkadza. Przeciwnie, jeśli ktoś zasugeruje: chcecie biegać, jeździć rowerami, czy co tam jeszcze, proszę bardzo, ale róbcie to tak, by nie paraliżować dużego miasta i nie za publiczne pieniądze, zostanie bezpardonowo skrytykowany i uznany za najgorszego tępaka, który nie rozumie jak ważną rzeczą dla państwa jest sport.

Miliony Polaków podniecały się panią rzucającą jakimś przedmiotem najlepiej na świecie i bardzo pięknie, ale dlaczego owe zabawy sponsorować z pieniędzy podatników? Jeśli ktoś ma ambicje rzucać, skakać, pływać, czy kopać piłkę najlepiej na świecie, proszę bardzo, ale niech robi to za swoje pieniądze, a jeśli mu mało, są reklamodawcy, prywatni sponsorzy, a pieniądze z moich podatków niech państwo wydaje na sprawy ważne i faktycznie potrzebne.

Mam w domu dwie piękne kobiety, jedną dużą, drugą malutką, i jedna i druga potrafi cisnąć przedmiotem z naprawdę imponującą siłą, czy w związku z tym domagam się dla nich specjalnego stypendium od państwa? Ten argument większość zdrowo myślących ludzi uzna za idiotyczny, ale dokładnie tym samym ludziom wydawanie pieniędzy z naszych podatków na coś tak bezproduktywnego i bezsensownego jak sport wyczynowy już idiotyczne się nie wydaje.

Monstrualne sumy z publicznej kasy lekką ręką wydawane są na takie czy inne „polskie orły”, na niczemu nie służące obiekty, w które na dodatek jeszcze trzeba pompować miliony, by owe monstra utrzymać i wszyscy jesteśmy z tego powodu szczęśliwi, jednocześnie wylewamy morze łez nad stanem naszej chociażby służby zdrowia. Gdzie tu logika?

Mówiąc o stanie publicznej opieki medycznej dochodzimy do polskiej krowy najświętszej ze świętych. O ile krytyka sportu jako dumy narodowej może jeszcze ujść płazem, to krytyka Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy grozi ostracyzmem i linczem publicznym. Jakiekolwiek uwagi krytyczne na temat tej świętej instytucji Polaków wywołuje histerię i oburzenie niespotykane w każdej innej kontrowersyjnej kwestii.

Otóż bracia i siostry, panowie i panie sytuacja, kiedy opiekę zdrowotną obywateli danego państwa biorą na swoje barki pozarządowe organizacje humanitarne jest modelem z trzeciego świata. Najbardziej znanym beneficjentem międzynarodowej pomocy humanitarnej jest od lat Sudan Południowy. Czy aby na pewno znalezienie się w tym towarzystwie jest powodem do dumy i chwały?

Dbanie o zdrowie i życie obywateli jest obowiązkiem państwa, obowiązkiem wyraźnie ujętym w konstytucji. Państwo na ten cel zabiera z kieszeni każdego z nas podatki i musi zrobić wszystko by się z tego obowiązku wywiązać. Nie ma rzeczy ważniejszej, bardziej istotnej, kluczowej dla życia państwa jak stan zdrowia jego obywateli. Sytuacja, kiedy zajmują się tym aspektem entuzjaści, amatorzy dobrej woli, a nie profesjonalna machina państwowych ekspertów jest powodem do wstydu dla każdego nowoczesnego państwa, a nie do dumy! Kiedy więc w telewizji oglądamy scenki rodzajowe, w których dzieci dziękują panu Owsiakowi za uratowanie życia, powinniśmy z przerażeniem załamywać ręce, że oto prostą drogą równamy się do krajów trzeciego świata, a nie szczerzyć zęby w uśmiechu samozadowolenia.

Godzimy się z przyklaśnięciem rąk na marnotrawienie naszych pieniędzy na rzeczy bezsensowne i dumni jesteśmy, kiedy zamiast państwa nasze dzieci leczą organizacje humanitarne jak w Sudanie i nikomu to nie przeszkadza. Zdecydowanie takie święte krowy polskie mają się dobrze!