Jeśli jesteś w Kościele od zawsze, jest to dla ciebie środowisko naturalne, przyjazne i zrozumiałe. Jeśli jesteś w Kościele gościem, swój katolicyzm traktujesz wyłącznie w kategoriach pójścia na mszę świętą kilka razy do roku, jesteś bezpieczny, żadne wątpliwości ci nie zagrażają. Natomiast jeśli jesteś w Kościele od niedawna i pragniesz dopiero rozpocząć swoją przygodę z wiarą chrześcijańską bez wątpienia będziesz musiał się zmierzyć z wieloma sprawami, które mogą wzbudzać twoje wątpliwości. Piszący te słowa nie raz i nie dwa zastanawiał się – po co mi to było? Byłem sobie szczęśliwym poganinem i na co mi to całe chrześcijaństwo?
W każdej instytucji, organizacji, firmie najbardziej newralgiczną kwestią są zasoby ludzkie, nie inaczej jest w Kościele. Jeśli na przykład do wiary przyprowadziło cię żywe świadectwo jakiejś niezwykle charyzmatycznej postaci, jej postawa, autentyczne podążanie za Jezusem na co dzień, szybko przekonasz się, że jest to wyjątek, a nie reguła. Regułą jest, że Kościół tworzą tacy sami ludzie jak ty, a może nawet w wielu sprawach od ciebie gorsi i teraz musisz sobie zadać pytanie – czego w Kościele szukasz? Co wyszedłeś oglądać na pustyni? Proroka odzianego w skóry? Spektakl, widowisko, sensację? To znajdziesz i bez Kościoła. Jeśli jesteś tu po to, żeby znaleźć nowe przyjaźnie, znajomych, dziewczynę, od razu sobie odpuść, bo szybko się przekonasz, że ludzie w Kościele są tak samo ułomni jak i poza nim. W Kościele poszukuj Jezusa, odkrywaj go i staraj się zaprzyjaźnić właśnie z Nim, jeśli ci się to uda, łaskawszym okiem będziesz spoglądać na słabości zarówno swoje, jak i swoich braci.
Rozpoczynając swoją przygodę z Kościołem Katolickim niezwykle szybko przekonasz się, że jest w nim bardzo mocno zakorzeniony kult świętych. Ty jednak jesteś osobą bardzo racjonalną, na przykład ojciec Pio to dla ciebie mądry facet, którego szanujesz, ale nie czujesz w sobie żadnej potrzeby, żeby otaczać go kultem. Nie interesują cię stygmaty, wizje, uzdrowienia, w ogóle wobec tych tematów jesteś mocno sceptyczny. Mam tu dla ciebie świetną wiadomość – nie musisz. Nie musisz wielbić ojca Pio, nie musisz ekscytować się tajemnicami fatimskimi, objawieniami, cudami i tak dalej, do poznania Jezusa wielu tego potrzebuje, ale nie jest to warunek konieczny. Jeśli nie czujesz się z tymi tematami zbyt komfortowo zwyczajnie sobie odpuść. Kiedy twoja wiara będzie wzrastać, zaczniesz poznawać bogactwo Kościoła i zapewne w końcu trafisz na świętego, z którym się zaprzyjaźnisz i na którego wstawiennictwo będziesz mógł liczyć.
Z szeroko rozumianą mistyką w Kościele wiąże się jeszcze jeden bardzo delikatny temat. Piszący te słowa na przykład po dziś dzień zastanawia się czy św. Faustyna była święta, czy szalona, czy jedno i drugie jednocześnie. Kiedy zaczniesz się angażować w życie Kościoła możesz być absolutnie pewien jednego, prędzej czy później trafisz na ludzi, których zdrowie psychiczne będzie budzić twoje wątpliwości. Każda religia przyciąga jak magnes osoby z problemami na tle umysłowym, niestety w Kościele Katolickim występuje ciągle problem z podejściem do takich ludzi. Kiedy kogoś boli ząb raczej nie będzie modlił się o uzdrowienie i czekał na interwencję Boga w sposób cudowny, tylko wybierze się do dentysty. Niestety ten racjonalny sposób zdaje się nie działać w przypadku chorób umysłowych. Liczne grono wierzących ludzi z takimi problemami będzie utrzymywać w przekonaniu, że najlepszym dla nich rozwiązaniem będą egzorcyzmy i nakładanie rąk. Kiedy natrafisz na chorych święcie przekonanych, że są opętani, jeśli akurat nie jesteś psychiatrą raczej nie staraj się ich za wszelką cenę przekonywać do zgłoszenia się do specjalisty, nic nie wskórasz. Po prostu traktuj ich z delikatnością i miłością, i przyjmij, że w Kościele Powszechnym jest miejsce dla każdego, może oni w swoim szaleństwie są o wiele bliżej Boga niż ci tak zwanie normalni? Kto wie?
Mierząc się z tematem opętań i egzorcyzmów bez wątpienia trafisz na mocno rozpowszechniony w Kościele Katolickim pogląd, że przedmioty, które do tej pory budziły w tobie wyłącznie dobre skojarzenia w swojej istocie są demoniczne i służą Szatanowi.
Irlandia przyjęła chrześcijaństwo w V w. n.e., pięćset lat wcześniej niż Polska. W czasach, gdy na ziemiach, na których obecnie żyjemy jeszcze nikt o Jezusie nie słyszał na zielonej wyspie chrześcijaństwo kwitło i promieniowało na całą Europę. Gdy zwiedzałeś ten kraj widziałeś ogromną ilość kamiennych celtyckich krzyży świadczących o pięknej, starej tradycji celtyckiego chrześcijaństwa. Słyszysz jednak, że owe krzyże to coś złego i demonicznego, że w swej istocie służą Szatanowi i nie możesz tego pojąć. Wydaje ci się to nie tylko zwyczajnie głupie, ale wręcz heretyckie.
Pacyfka, którą nosiłeś z dumą w latach młodości i którą ciągle trzymasz w szufladzie przez sentyment do starych czasów też jest szatańskim atrybutem. Ruch, który ona symbolizuje to głośny sprzeciw przeciw wojnie, zbrojeniom, rozwiązywaniu kryzysów politycznych za pomocą karabinów i bomb. Słuszny sprzeciw, którego ci brakuje w wielu środowiskach określających się jako katolickie, i nie wiesz jak masz postąpić. Co robić?
Możesz oczywiście powyrzucać żonie wszystkie jej drzewka szczęścia. Możesz pod groźbą rozwodu zabronić jej chodzić na tak lubiane przez nią ćwiczenia jogi. Możesz wywalić do śmieci kubek ze swoim znakiem zodiaku, w którym co rano pijesz kawę i który dostałeś od krewnych na urodziny i przewrócić dom do góry nogami w poszukiwaniu innych atrybutów Szatana. Jasne że możesz, choć zapewne poza kryzysem małżeńskim niczego nie osiągniesz. Co więc robić? Podążaj za Jezusem, wsłuchaj się w jego naukę i swoje sumienie, i tak najpewniej odkryjesz co w tobie jest zagrożeniem duchowym, jakie słabości, nawyki, nałogi czynią cię podatnym na wpływ demona. Dopiero wtedy będziesz mógł podjąć skuteczną walkę.
W Kościele Katolickim od zawsze trwa nieustanne zmaganie między ortodoksją i herezją, jest to element stale w nim obecny. Co gorsze, granica między jednym a drugim nie jest oczywista i pewnie widoczna niczym chiński mur, kiedy dopiero rozpoczynasz swoją przygodę z wiarą. Po prostu trzymaj się Jezusa. To On jest Prawdą, Drogą i Życiem. Dopiero kiedy lepiej poznasz przeogromne bogactwo Kościoła będziesz mógł zdecydować, które charyzmaty i ruchy w nim obecne są dla ciebie.