Prowadząc rozważania na temat naturalnych metod planowania rodziny często błędnie zakładamy, że jest to dylemat: albo – albo. NPR dla katolickich małżeństw to kwestia wyłącznie sumienia, czy podjąć mozolną próbę jego stosowania, czy nie. Wszyscy jesteśmy mądrzy, wykształceni, inteligentni. Mamy ustabilizowaną sytuację finansową i prowadzimy uporządkowany tryb życia, a w naszym związku panuje pełna harmonia.
Cała rzecz w tym, że mając na myśli chrześcijańskie małżeństwa nie mówimy tylko o katolickiej burżuazji, mówimy o Kościele Powszechnym, w którym nie wszystkie pary mają tak komfortową sytuację, że mogą sprowadzić NPR do albo – albo.
Jest taki dowcip o informatykach: oni nie rozumieją, że my nie rozumiemy. Podobnie rzecz się ma, jak się zdaje, z wieloma katolickimi małżeństwami klasy średniej, nie rozumieją, że inni mogą czegoś nie rozumieć. Przecież wszystkiego można się nauczyć! Otóż są w Polsce ludzie, którzy mają problemy z uczeniem się, choć znają litery, mają problem z czytaniem ze zrozumieniem, najprostsza instrukcja obsługi ich przeraża. Mają problemy z matematyką w zakresie zupełnie podstawowym. Nie wiedzą jak docierać do potrzebnych informacji i jak teoretyczne formuły stosować w realiach codziennego życia. Ci ludzie nie są w stanie opanować metody, o której tu mowa bez pomocy specjalistów. Nawet najpiękniejsza katecheza tu nie pomoże, potrzebni są specjaliści praktycy, najlepiej małżeństwa, które od lat skutecznie z NPR sobie radzą. Często jednak ci ludzie nie mają pojęcia jak i gdzie szukać takiej pomocy.
Nie wszystkie polskie małżeństwa mają ustabilizowaną sytuację finansową. Nie wszyscy pracują na etatach od siódmej do piętnastej. Wiele osób poświęca na pracę o wiele więcej czasu niż osiem godzin na dobę. Wiele osób pracuje w systemie zmianowym. Jeśli pracować muszą jednocześnie i mąż i żona, często bywa tak, że w domu tylko się mijają. Nieregularny tryb pracy zmianowej plus gromadka małych dzieci, baraszkujących hałaśliwie od rana do nocy sprawiają, że możliwość intymnego zbliżenia małżonków kurczy się do dosłownie kilku okazji w miesiącu. Jeśli jeszcze do tego dodać abstynencję w okresach płodnych, okazuje się, że na seks małżeński czasu nie ma praktycznie wcale. Średnia raz w miesiącu to już jest bardzo dobry wynik. Kościół uczy, że zbliżenia intymne w małżeństwie są sprawą bardzo ważną, co jednak zrobić, gdy zwyczajnie nie ma kiedy się kochać fizycznie? Jak rozwiązać tą sprzeczność w nauczaniu?
Założenie, że katolickie małżeństwo to takie, w którym panuje pełna harmonia, zrozumienie i układ partnerski jest tak samo piękne co naiwne. Są niestety w Polsce związki, w których mężowie wymuszają na żonach „obowiązki małżeńskie”, są mężowie, którzy uważają, że kwestia zabezpieczenia przed ciążą to wyłącznie sprawa kobiety. Są wreszcie tacy, którzy mają zwyczajnie gdzieś, czy żona ma okres płodny, czy nie płodny. Do tego dochodzi jeszcze brak elementarnej pomocy ze strony męża w wychowywaniu i opiece nad już posiadanymi dziećmi. Oczywistym jest, że w takiej sytuacji trudno mówić o komforcie wyboru, czy stosujemy NPR, czy nie.
Te przykłady rzecz jasna nie wyczerpują tematu. Kościół Powszechny tworzą różni ludzie, są setki sytuacji trudnych, istnieje bieda, przemoc. Nie wszyscy wierzący mają tak komfortową sytuację, że o wyborze takiej, czy innej metody planowania rodziny mogą sobie rozmawiać w kulturalnej, partnerskiej atmosferze, popijając drogie napoje. No i oczywiście nie zawsze rzecz się sprowadza wyłącznie do seksu.
Jeśli komuś się wydaje, że żony kochają się ze swoimi mężami wyłącznie z dwóch powodów: dla zaspokojenia potrzeb erotycznych, lub by zajść w ciążę, jest w błędzie. Kobiety decydują się na seks z wielu różnych powodów. Nie rozumiesz w czym rzecz? Przykład hipotetyczny:
Jest piątkowy wieczór, żona zmęczona setką różnych obowiązków marzy jedynie o tym, by się wreszcie położyć do łóżka i zamknąć powieki, ale kochany małżonek wykazuje wielką ochotę na seks, stara się i widać, że mu bardzo zależy. Żona najchętniej powiedziałaby: „nie dzisiaj”, ale doskonale zna swojego partnera, zna go od lat. Wie bardzo dobrze, że jutro wstanie zły na cały świat, naburmuszony i będzie od rana pokrzykiwał na dzieci i oczywiście przy tym zaprzeczał, że chodzi o wczorajszy brak seksu tylko o to, że praca i życie go męczą. Jeśli jednak się poświęci i da mu trochę łóżkowej rozkoszy w piątkowy wieczór, jutro będzie szczęśliwy jak „młody bóg”. Z rana wyciągnie go do marketu na zakupy, po obiedzie on zabierze dzieciaki na plac zabaw, a ona będzie miała troszkę wytchnienia. Kocha się więc z nim – dla niego.
Ktoś powie, że to zohydzona, brzydka wizja małżeńskiego seksu. Jeśli tak myślisz, nie wiesz o czym mówisz. To jest miłość w czystej postaci! Ta kobieta najpierw myśli o mężu, potem o swoich dzieciach, a gdzieś na końcu dopiero o sobie. To święta dnia powszedniego. To wilczyca, która dba o swoje małe stadko i będzie o nie walczyć do ostatka sił i wszelkimi sposobami, z własnym ciałem włącznie. Choć zawsze otoczona ludźmi, czasami wilczyca bardzo samotna.
NPR, katechizm, Magisterium Kościoła to wszystko jest bardzo ważne i potrzebne, jednak oprócz tego, my katoliccy mężowie, powinniśmy pamiętać: mamy zaszczyt i szczęście sypiać ze świętą!
Panie Pawle czy Jezus mówił, chrześcijanom będzie łatwo ? Ja w Ewagnelii słyszę inne słowa … No, ale trzeba walczyć z 'burżuazją’ NPR, hasła jak z minionego systemu…
Trafiłem tu z Deona, ten przemyślenia są w punkt!
Czy ty masz żonę? Nie odpowiadają wcale nie chce wiedzieć. Pierwsza część artykułu obiecująca a druga osłabia. Nie wiadomo co właściwie autor chciał przekazać. Że katoliccy mężowie tacy beznadziejni czy może żony to cierpiętnice 🙁
Bardzo mądry artykuł. Mogła bym jeszcze wiele dodać. Tak mało pisze się o tym w mediach katolickich. Tak mało ukazuje się inny obraz NPR niż ten …idealistyczny.. Smutne jest to, że podczas dyskusji w kościele na ten temat nie uwzględniono głosu małżeństw mających z tym problem.
W końcu ktoś to napisał. Tak życie nie jest idealne i nieraz NPR to krzyż wielki jak pomnik w Świebodzinie. I pytam się czy ludzie promujący NPR i Kościół myślą czasem o tych kobietach dla których niemożliwe jest stosowanie NPRu, czy mają świadomość, że niektóre kobiety pracują ciężko fizycznie w piekarni, jako kelnerki? I że pozostaje tym kobietom grzech lub wstrzemięźliwość?
Czuję się jak plebs, nie mający możliwości zaznania luksusu NPRu. Wydaje mi się czasami, że NPR jest dla tych lepszych, po studiach, pracy w biurze od 7.00 do 15.00 i mających grzeczne i zdrowe dzieci.
A Ci którzy do tej wyższej klasy nie należą nie mają prawa głosu, sa nie godni wysłuchania. Są be, i udają wszyscy, że ich nie ma.
Co z kobietami dla których kokejna ciąża to kalectwo lub śmierć? Co z kobietami które mają już niepełnosprawne dziecko wymagające opieki 24h/dobę? Co z kobietami z depresją które mają chwilowow lepszy moment, ale nie mogą zbliżyć się do męża bo przez chorobe nie prowadziły pomiarów? Co z kobietami które żyły kilkadziesiąt lat temu, kiedy prezerwatywy owszem już były ale o NPR nigdy nikt im nie mówił, gdy miały juz 10 dzieci a kolejnego psychicznie lub fizycznie by nie udzwignely? Myśli o nich, ich mezach i dzieciach ktokolwiek? Mam ochote wykrzyczeć wszystkim propagatorom NPR, że do cholery dlaczego o tych kobietach nie wspominają? Dlaczego sieją idealistyczną propagandę NPRu. A Ci ktorzy niby są tacy lepsi i coś tam wspomną o trudnych sytuacjach i tak nie robią tego w sposób pełny i realistyczny ( mówią o pracy na zmiany, ze i wtedy da się stosować NPR, a czy mówią o pracy na 2 zmiany? O totalnym braku czasu i zmeczeniu? O wyzysku, pracy po 13h? Bo rozumiem, ze NPR jest tylko dla tych które nie są wyzyskiwane,dla tych których mężowie nie pracuja za granicą i przyjeżdżają do Polski raz na miesiąc w czasie dni plodnych kiedy nie planuję się kolejnego dziecka.
Musialam to wykrzyczeć. Nienawidzę NPRu. Nienawidzę nauczania KK w niektórych elementach etyki seksualnej.
Nienawidzę tegk ale się temu podporządkowywuje bo co innego mam zrobić?