Jakiś czas temu grupa posłów PiS zgłosiła w Sejmie projekt uchwały w sprawie uczczenia setnej rocznicy objawień fatimskich. Prowokując tym samym kolejną odsłonę w toczącej się od lat dyskusji, jak należy rozumieć konstytucyjną zasadę rozdziału państwa i Kościoła.
Pierwsze pytanie które tu się nasuwa brzmi: czy wierzący politycy mają prawo do publicznej demonstracji swoich przekonań? Każdy katolik nie może mieć tu żadnych wątpliwości. Nie da się być chrześcijaninem od czasu do czasu, w pewnych tylko sytuacjach. Wierzącym jest się zawsze i wszędzie bez wyjątku. Z drugiej jednak strony, zdrowa zasada oddzielenia tego co świeckie i państwowe od duchowości Kościoła wbrew temu co niektórzy mogliby myśleć, ma nie tylko chronić państwo przed zakusami różnych związków wyznaniowych ale również a może nawet przede wszystkim ma chronić Kościół przed dyktaturą państwa.
Warto więc się pochylić nad zagadnieniem nie tyle czy katoliccy posłowie mają prawo do głoszenia Słowa Bożego w Sejmie ale jak powinni to robić. W mojej opinii, pierwszym i kardynalnym błędem tych ludzi jest utopijne założenie, że wiarę katolicką znają i rozumieją w Polsce wszyscy, a jedyny dylemat to czy ją szczerze wyznają czy nie. Nie trzeba zlecać specjalistycznych badań socjologicznych by wiedzieć, że tak nie jest. Wystarczy chociażby porozmawiać ze szkolnymi katechetami by dowiedzieć się, że wiele dzieci z tzw. rodzin katolickich „Zdrowaś Mario” czy „Ojcze nasz ” poznają w szkole! Stan wiedzy na temat religii katolickiej jest w polskim społeczeństwie w dużej części albo niezwykle ubogi albo żaden.
W roku w którym Kościół w Polsce wyznacza nam zadanie „Idźcie i głoście”, głoszenie Słowa Bożego wszędzie również w parlamencie jest rzeczą piękną i potrzebną należy jednak nową ewangelizację rozpoczynać od samych podstaw wiary, od Kerygmatu, a nie od zagadnień tak trudnych nawet dla samego Kościoła jak objawienia.
Kościół Katolicki w sprawie tzw. objawień prywatnych zaleca daleko idącą ostrożność i delikatność. Wierzymy w jedno prawdziwe i ostateczne Objawienie Jezusa Chrystusa do którego już nic nie można dodać. Tzw. objawienia prywatne nie wnoszą niczego do depozytu wiary czy Magisterium Nauczycielskiego Kościoła. Kościół owszem zaprasza nas by korzystać z nich do pogłębiania naszej religijności ale bynajmniej nie „nakazuje” by w nie wierzyć. Sam fakt wyniesienia objawień fatimskich do rangi państwowej uchwały jak również niektóre sformułowania zawarte w projekcie mogą ludziom nieobeznanym z wiarą katolicką sugerować coś innego. Mogą sprawiać wrażenie, że owe objawienia mają w Kościele rangę dogmatu, a nie znaczenie zupełnie peryferyjne jak jest w istocie.
W treści uzasadniającej potrzebę uchwały w sprawie objawień w Fatimie posłowie używają tytułu Matka Boska czyli potocznej wersji dogmatycznego Matka Boża. Kult maryjny ma w Polsce starą i piękną tradycję i jest jak najbardziej godny propagowania musi on jednak być poprzedzony odpowiednią nauką i zawsze połączony z chrystologią, nauką o Jezusie Chrystusie. W innym przypadku, przymiotnik „boski” ludziom nieobeznanym z naszą wiarą może sugerować, że Kościół Katolicki wyniósł Marię z Nazaretu do rangi bogini, że otacza kultem przynależnym wyłącznie Bogu różne „wersje” tej bogini typu Matka Boska Fatimska, Matka Boska Częstochowska, a artystyczne wytwory materialne jak figurka czy obraz uważa za święte same w sobie.
Natchnienia posłów PiS wynikają jak przypuszczam z pięknych i dobrych intencji, niestety w takiej formie mogą przynieść wyłącznie szkodę samemu Kościołowi. Katolickie nauczanie powinno rozpoczynać się od nauki podstaw wiary. Uchwała „fatimska” nie mając nic wspólnego z zalecanym przez Kościół podejściem pełnym delikatności, może ludzi nieobeznanych z tym nauczaniem skłaniać do wysuwania błędnych i niebezpiecznych wniosków. To mniej więcej tak, jakby posłowie chcący uczyć literatury, uczniom klasy pierwszej szkoły podstawowej zalecali lekturę Ulissesa Jamesa Joyce.
Inne zagrożenie dla Kościoła Katolickiego z mieszania tego co prywatne z tym co oficjalne i państwowe może wypływać z mylnego i niebezpiecznego wrażenia, iż osobiste, prywatne natchnienia religijne takiego czy innego posła to oficjalny głos hierarchii reprezentatywny dla całego Kościoła.
Należy pamiętać, że bezpośrednimi spadkobiercami Tradycji apostolskiej i strażnikami depozytu wiary są w Kościele biskupi. Tylko oni mają prawo reprezentować Kościół oficjalnie. Świeccy, piastujący oficjalne stanowiska państwowe, wypowiadając się w kwestiach wiary publicznie, muszą to robić w sposób pełen pokory i ostrożności, bardzo uważając by ich prywatna, osobista religijność nie została uznana przez jakąś część polskiego społeczeństwa za oficjalny głos Kościoła.