Wielu mądrych, uczonych ludzi coraz wyraźniej zwraca uwagę na problem, jaki nasila się w polskim Kościele: przesadne zainteresowanie Szatanem, opętaniami i egzorcyzmami. Zwraca uwagę, że jest to niebezpieczna tendencja zarówno jeśli chodzi o depozyt wiary, jak i o samych wiernych.
Trudno się z nimi nie zgodzić, sam mogę podać przykład z życia wzięty. Nie tak dawno temu brałem udział w spotkaniu, na którym były obecne głęboko wierzące osoby. Jedna z nich opowiadała, że jest opętana, jest w trakcie egzorcyzmów, które ciągle trwają. Dowodem jej opętania miały być nadprzyrodzone moce, które posiadała, a powodem owego opętania było to, że jej dziadek kiedyś podpisał cyrograf z Szatanem. Ku mojemu niedowierzaniu i przerażeniu, wśród obecnych osób żadna nie wyraziła chociażby powątpiewania, dokładnie wszyscy kiwali głowami z pełnym zrozumieniem.
Przecież Kościół wyraźnie i jasno naucza, że grzechy naszych dziadków nie przenoszą się w sposób bezpośredni na nas. Twierdzenie, że jakieś wydarzenie z przeszłości naszych przodków może realnie działać na nas dzisiaj, to świat zabobonów, guseł i czarów, a nie katolickiej wiary.
Osoby uważające się za opętane powinny zgłaszać się z tym problemem do specjalistów oficjalnie ustanowionych przez Kościół. Bóg również dał nam lekarzy, Bóg działa poprzez lekarzy specjalistów.Utrzymywanie przez różnej maści „znawców”, którzy nie są mianowanymi przez Kościół egzorcystami w takich osobach przeświadczenia, że ich problemy nie mogą być natury zdrowotnej, a są wyłącznie problemem duchowym, to skazywanie ich na niepotrzebne cierpienie, a w najgorszym wariancie doprowadzenie do tego, że całe swoje życie spędzą cierpiąc tylko dlatego, że nie podjęły odpowiednio wcześnie leczenia. Kazik Staszewski w utworze Toma Waitsa śpiewa: „jeśli chcesz hodować diabła, w głębokim dole trzymaj go”. Pieszczenie się szatańskimi obsesjami to zagrożenie samo w sobie, ale przenoszenie tych obsesji na innych to grzech ciężki. Kościół ma na tym polu jasne i jednoznaczne zasady, chodzi tylko o to, by je odpowiednio mocno nagłaśniać i chronić ludzi przed osobami niekompetentnymi, głoszącymi „nauki” niezgodne z Magisterium Kościoła.
Skąd w naszym Kościele tyle szatańskich obsesji? Zapewne powodów jest wiele, warto jednak zwrócić uwagę na rozłożenie akcentów, jeśli chodzi o nauczanie Kościoła. Wiele wierzących osób sądzi, że pierwszą i główną funkcją sakramentu chrztu jest zmazanie grzechu pierworodnego. Są też tacy, którym się wydaje, że jest to jego jedyna funkcja. Sakrament w takim rozumieniu pełni rolę negatywną, jest uwolnieniem od, a nie działaniem pozytywnym: uwalniającym do.
Tak przyjęta optyka, postawienie grzechu na pierwszym planie sprawia, że i całe chrześcijaństwo może się nam jawić jako narzędzie do walki z grzechem, a pierwszym i podstawowym obowiązkiem chrześcijanina, dobrego katolika, jest z tym grzechem walka. To skrajny indywidualizm obecny w myśleniu człowieka Zachodu, ciągłe nastawienie na – ja , sprawiają, że wiara staje się dla wielu sposobem na samorealizację, samodoskonalenie, treningiem duchowym i tak dalej. Cała rzecz w tym, że z grzechem wygrać się nie da. Można śmiało powiedzieć, że grzech to skutek uboczny życia. Prawdą jest, że im bardziej stajemy się wierzący i bardziej nasza formacja chrześcijańska staje się doskonalsza, tym bardziej uświadamiamy sobie naszą grzeszność. Może być tak, że po tych wszystkich rekolekcjach, konferencjach, ćwiczeniach duchowych, po obejrzeniu wszystkich filmów na Youtube katolickich celebrytów dojdziemy do wniosku, że jesteśmy gorsi, a na pewno nie lepsi niż na początku drogi. Ta cała wiedza jaką dysponujemy sprawia, że jesteśmy smutni, wpadamy w depresje, nie rozumiemy dlaczego, mimo tych wszystkich wysiłków, które podjęliśmy, nasze życie wcale nie jest lepsze. Tu, z wielkim zapałem i ochotą wychodzą nam naprzeciw wszelkiej maści piewcy Szatana, którzy dają nam do rąk wytrych, klucz do wszelkich problemów: „im bardziej stajesz się wierzący, tym bardziej próbuje cię skusić Szatan”.
Skoro Szatan jest główną przeszkodą w tym, że mimo ciągłych starań, daleko nam do doskonałości, naszym podstawowym działaniem jako człowieka wiary powinna być walka ze Złym. Jednak, żeby z nim skutecznie walczyć trzeba jak najwięcej o nim wiedzieć. Tu czai się na nas, pełnych dobrej woli, ogromna w swej liczbie zgraja szarlatanów, którzy twierdzą, że o Szatanie wiedzą wszystko, bo osobiście z nim gadali, brali udział w setkach egzorcyzmów, które mogą służyć jako gotowy scenariusz do filmowych horrorów klasy b i znają jego podstępy jak nikt inny. Świat jaki kreują, to miejsce walki potęg nadprzyrodzonych, w którym ludzie to tylko igraszki, zabawki w rękach demonów, słabe i bezbronne, ochrony przed Szatanem nie gwarantuje ani stan łaski uświęcającej, ani sakramenty, jedynie oni sami, wtajemniczeni w wiedzę, znaną tylko nielicznym. Z Kościoła Powszechnego wchodzimy do Kościoła dla wtajemniczonych, Kościoła elit, które służą już tylko same sobie.
Tymczasem podstawowa funkcja chrztu to wprowadzenie w śmierć i zmartwychwstanie Jezusa, inicjacja wprowadzająca w Kościół – Ciało Chrystusa. Stajemy się opieczętowani, naznaczeni jako dzieci Boga, a skoro dzieci, to i Jego dziedzice. Zostajemy namaszczeni, czyli stajemy się Mesjaszami (Pomazańcami Bożymi). Oczyszczenie z grzechów, w tym z grzechu Adama sprawia, że jesteśmy nowymi stworzeniami. Umieramy dla świata, a rodzimy się dla Chrystusa i jednocześnie wszyscy jesteśmy Chrystusami. Chrzest włącza nas w obcowanie świętych, jednoczy z tymi, którzy byli przed nami, którzy żyją jak my, i z tymi, którzy przyjdą po nas. Otrzymujemy godność kapłańską. Sakrament chrztu, jak każdy inny sakrament ma moc przemieniającą, daje nam siłę do robienia rzeczy, których, bez łaski Boga, zrobić nie bylibyśmy w stanie. Mamy moc, siłę i potęgę, a naszym zadaniem jest z tego mądrze korzystać.
Jezus nie powołał Dwunastu po to, by walczyli z Szatanem, nie powołał ich po to, by walczyli z kimkolwiek. Powołał ich po to, by głosili Dobrą Nowinę. Nas również po to powołuje, mamy iść i głosić, mamy żyć i głosić, czyli żyjąc głosić. Czy jemy, czy pijemy, czy cokolwiek innego robimy, mamy to robić na chwałę Boga. Głosić Jezusa można tylko i wyłącznie słowem i czynem. To, co mówimy i to, jak żyjemy musi być kompatybilne. W każdym innym przypadku nasze głoszenie nie będzie działać, będzie fałszywe, zakłamane.
Chrześcijaninem nie jestem po to, by się zbawić. Łaską wiary jestem zbawiony, a nie przez uczynki, by się nikt nie chlubił. Chrześcijaninem jestem po to, by dzięki mnie zbawienia dostąpili ci, którzy jeszcze Jezusa nie poznali. Jestem po to, by być światłem dla pogan. Oświecać mogę tylko poprzez świadectwo swojego życia. Inaczej będzie to światło sztuczne, fałszywe. Mam być solą i moją główną troską jako chrześcijanina powinno być to: skoro sól utraci swój smak, czym ją posolić? Grzeszę, upadam, jestem słaby i ułomny, ale głoszę Dobrą Nowinę. Tam gdzie jest dobro, zło ustępuje samo, nie trzeba walczyć ze złem, wystarczy robić dobro. Zamiast wielkiego neonu z napisem: grzech, każdy wierzący w Jezusa powinien sobie zapalić wielki napis: bliźni!
A Szatan? a co mnie obchodzi Szatan, narobił sobie bigosu, niech sam się martwi.
PSALM 23(22)
Bóg pasterzem i gospodarzem
1 Psalm. Dawidowy.
Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego.
2 Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach.
Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć:
3 orzeźwia moją duszę.
Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach
przez wzgląd na swoje imię.
4 Chociażbym chodził ciemną doliną,
zła się nie ulęknę,
bo Ty jesteś ze mną.
Twój kij i Twoja laska
są tym, co mnie pociesza.
5 Stół dla mnie zastawiasz
wobec mych przeciwników;
namaszczasz mi głowę olejkiem;
mój kielich jest przeobfity.
6 Tak, dobroć i łaska pójdą w ślad za mną
przez wszystkie dni mego życia
i zamieszkam w domu Pańskim
po najdłuższe czasy.
,,,,