W Polsce jest bardzo wielu ludzi, którzy odczuwają potrzebę wiary, potrzebę relacji z bytem wyższym, ale odrzucają Kościół Katolicki utrzymując, że to nie dla nich, że to religia, która nie spełnia ich potrzeb. Wydaje mi się, że w wielu przypadkach jest tak, że ci ludzie nie tyle odcinają się od Kościoła, co od własnych wyobrażeń na jego temat. Kościół Katolicki to dla nich model przestarzały, odstający od realiów życia w dwudziestym pierwszym wieku, nadający się już tylko dla babć, dziadków i różnej maści dziwaków, a nie dla ludzi młodych, dynamicznych, nowoczesnych. Niestety, często jest tak, że my – ludzie wiary, ten obraz w nich tylko utwierdzamy. Dlaczego tak się dzieje? Wynika to z prostego nieporozumienia, zakładamy, że ludzie w Polsce o chrześcijaństwie wiedzą już wszystko, a jedyna kwestia jest taka: czy to chrześcijaństwo przyjmują czy odrzucają. Promując wartości chrześcijańskie staramy się za wszelką cenę przekonać ludzi do czegoś, czego oni ani nie znają, ani nie rozumieją.
Promocja chrześcijaństwa powinna się rozpoczynać od ustalenia o czym tak naprawdę mówimy. Czym chrześcijaństwo, do którego pragniemy zachęcić, jest, a czym nie jest. Pierwszym błędem, z którym już na wstępie powinniśmy się rozprawić, jest przekonanie obecne w myśleniu bardzo wielu osób, że Kościół Katolicki to system nakazów i zakazów, to zbiór norm czego nam nie wolno, a co nam wolno. Tymczasem jest przecież tak, że Bóg dał nam dziesięć przykazań. W oceanie opcji, możliwości, setek tysięcy, czy milionów decyzji jakie podejmiemy w przeciągu naszego życia, mamy tylko dziesięć punktów, których powinniśmy się trzymać. Dziesięć! Tyle, ile palców u obu rąk. Do tego jeszcze większość z tych punktów jest zupełnie akceptowalna dla wszystkich. Przecież nie trzeba być chrześcijaninem, żeby się zgodzić z tym, że nie powinniśmy się nawzajem zabijać, okradać, oszukiwać, że dobrze jest szanować swoich rodziców.
Chrześcijaństwo to wolność. Wolno mi wszystko, choć nie wszystko przynosi korzyść. Chrześcijaństwo to milion możliwości, na które mam pełne prawo się otworzyć, to setki tysięcy przepisów, którymi mam pełne prawo się nie przejmować, bo Bóg dał mi rozum i wolną wolę, atrybuty, które są zupełnie wystarczające do tego, by osiągnąć szczęście. Skoro więc bycie chrześcijaninem oznacza bycie człowiekiem wolnym, a te marne dziesięć punktów, które powinienem mieć przed oczami równie dobrze może szanować osoba niewierząca, co w takim razie mnie, jako człowieka idącego za Jezusem, powinno wyróżniać? Otóż można to ująć kolokwialnie, pierwszym i świętym przykazaniem chrześcijanina powinno być – „nie będziesz dupkiem”.
W drodze swojego życia nie będziesz patrzył tylko na siebie, na czubek swojego nosa, na to co JA mogę, i na to czego JA nie mogę. Na pierwszym miejscu w swoim życiu postawisz Boga, a na drugim – bliźniego. Zmienisz perspektywę swojego myślenia, swoje nastawienie do świata i ludzi. Na przykład wiele osób, które nie zna zbyt dobrze Kościoła, nie rozumie jego nauczania odnośnie spraw związanych z seksem. Dlaczego nie wolno mi uprawiać seksu przed ślubem? Dlaczego mam nie używać prezerwatywy? Przecież to jest głupie? Jeśli tak spojrzysz na zagadnienie to oczywiście, że to będzie głupie.
Jako chrześcijanin najpierw rozmyślam po co Bóg dał mi seks, następnie mam przed oczami osobę, z którą ten seks chcę uprawiać, a na samym końcu siebie. Seks nie jest rozrywką, nie jest zabawą, nie jest również sportem. W zamyśle Boga seks to relacja między dwojgiem kochających się ludzi. Skoro fizycznie nie możliwe jest uprawiać seksu samemu ze sobą, oczywistym jest również, że i decyzji odnośnie miłości fizycznej nie można podejmować samemu. Zawsze będzie to decyzja podjęta w relacji z tą drugą osobą. Człowiekiem, który nie jest rzeczą, przedmiotem, który ma uczucia, upodobania, wartości, które muszę w pełni uszanować. Dorosły człowiek wie, że z seksem zawsze wiąże się potencjalna możliwość powołania do życia nowej osoby. Z tym również przed podjęciem decyzji musimy się zmierzyć. Czy jestem gotowy do tego, by to nowe życie przyjąć, czy mam możliwość się tym nowym człowiekiem zaopiekować i czy chcę to robić z osobą, z którą planuję rozpocząć życie seksualne. Dopiero po tych rozważaniach powinienem przejść do kwestii czysto technicznych. Rozpoczynając mój dialog z partnerem od tych drugich kwestii (technicznych), równie dobrze mógłbym zacząć rozmowę z osobą, z którą chcę uprawiać seks od pytania: „wolisz być na górze, czy na dole?”
Głosząc wartości chrześcijańskie odnośnie naszej seksualności, lecz zaczynając od kwestii czysto technicznych, którymi każdy myślący człowiek zajmuje się na samym końcu, wprowadzamy kompletny chaos. Przecież ja jeszcze nie zacząłem rozmawiać z partnerką, czy w ogóle chce się ze mną kochać, a już mam rozważać, czy zrobimy to z prezerwatywą, czy bez? Właśnie dlatego tak ważne jest, by nie być zwyczajnie dupkiem, by mierzyć się najpierw z tym, czego oczekuje ode mnie Bóg, potem czego oczekuje ode mnie mój bliźni, a na samym końcu – co jest najlepsze dla mnie. Taka perspektywa, trudna i wymagająca, w końcu trzeba przełamać to co w nas bardzo mocne – nasz egoizm, pozwala nam zupełnie inaczej spojrzeć na to, czym jest chrześcijaństwo i jakie wartości z sobą niesie. Przecież, choć nie raz i nie dwa zdarzyło nam się być w życiu dupkiem, to jednak, jestem o tym przekonany, każdy gdzieś tam w głębi serca nosi w sobie pragnienie, by przeżyć życie dupkiem nie będąc. Takie spojrzenie na wiarę sprawia, że choć jest to sprawa niezwykle trudna i wymagająca, to jednak atrakcyjna. Warto się starać.