Muszę przyznać, że po przeczytaniu Twojego blogowego wpisu, drogi Piotrze, o reakcjach polskich kibiców na poczynania naszych piłkarzy poczułem się „wywołany do tablicy”, ponieważ sam nie szczędziłem grubych słów reprezentantom. Ty stanąłeś w obronie piłkarzy, ja pozwalam sobie stanąć w obronie wkurzonych, rozgoryczonych, złych kibiców, czyli również w obronie siebie.
Wydaje mi się, że gdy mówimy o chrześcijaństwie, nie mamy na myśli jakiejś ogólnej formuły, zawsze liczy się kontekst. A tutaj kontekst jest taki, że nie mówimy w tym przypadku o występach amatorskiego teatrzyku dającego występ gdzieś na prowincji, gdyby tak było nigdy bym sobie nie pozwolił na wulgarny komentarz, nawet gdyby był to występ bardzo słabiutki.
Mówimy tutaj o twardych facetach, najtwardszych z twardych, współczesnych gladiatorach. Tak się składa, że sam pracuję na magazynie z samymi facetami i zapewniam cię, drogi Piotrze, że literackiej polszczyzny raczej tam nie uświadczysz. Nie ma tam zwrotów typu: „czy raczyłby drogi pan przystąpić do pracy”; „czy mógłby szanowny pan pracować nieco szybciej”. Nie, takiego języka tam nie ma. Jest język twardych facetów. Nikt się z tego powodu nie obraża, nikt nie czuje się poniżony, nikt nie ma stanów depresyjnych. Bycie twardym facetem polega na tym, że jesteś twardy, i tyle.
Bycie dorosłym człowiekiem polega na tym, że przyjmujesz konsekwencje własnych, świadomych wyborów. Jeśli wybierasz bycie twardzielem jako sposób na życie, jeśli decydujesz się, że bycie twardzielem będzie twoim sposobem na zarabianie pieniędzy, nie możesz się dziwić, że ludzie będą jak twardziela cię traktować. Kiedy rozegrasz gówniane zawody, nie możesz się spodziewać, że powiedzą: „Drogi panie Iksiński, ten mecz był nieco żenującym spektaklem, ale tuszę, że następne zawody jakie szanowny pan rozegra będą o niebo lepsze”. Możesz być pewien, że usłyszysz: „chłopie, to było gówno warte”!
Zresztą nie dotyczy to tylko twardzieli. Kiedy jakaś dziewczyna decyduje się na udział w wyborach miss, musi się liczyć z tym, że ludzie nie będą dyskutować o jej intelekcie, o walorach jej charakteru. Będą oceniać walory jej pupy. Kiedy kupuję bilet na film w kinie, roszczę sobie prawo do oceny tego dzieła. Kiedy film jest do dupy, po prostu to stwierdzam, oczywiście mam świadomość, że pracowali nad nim ludzie, którzy się starali, którzy włożyli w niego dużo pracy, ale kiedy robisz coś, co ma być oceniane, musisz się liczyć z tym, że zawsze trafią się ci, którym twoje wysiłki nie przypadną do gustu. Tak to już jest i tyle.
Nie mam zamiaru liczyć pieniędzy polskich piłkarzy, ale nie oszukujmy się drogi Piotrze, nie mówimy tutaj o chłopakach grających świńskim pęcherzem. Nie mówimy tutaj o niszowym sporcie, który ogląda pięciu kibiców na krzyż. Mówimy tu o największym spektaklu współczesnego świata, o największym cyrku nowożytnych czasów. To nie jest robota dla facetów delikatnych jak mimoza. Jeśli ktoś nie potrafi się w tym cyrku poruszać, powinien raczej pomyśleć o zmianie zawodu.
Jeśli popatrzysz drogi Piotrze na to, co dzieje się w ostatnich czasach w Hollywood, jak największe kariery padają jak domki z kart, bo udowodniono naprawdę brzydkie rzeczy ludziom, którzy o sobie myśleli: ” jestem gwiazdą, czyli wolno mi więcej”, to zgodzisz się ze mną, że hodowanie świętych krów w społeczeństwie jest czymś niezwykle szkodliwym.
Nie jestem szczególnie dumny z tych słów, które wypowiedziałem pod adresem polskich piłkarzy, ale nie wydaje mi się, że jest wielkim upadkiem chrześcijaństwa kiedy jeden facet mówi drugiemu facetowi kilka brutalnych słów prawdy, nawet jeśli są to słowa naprawdę grube.
Na sam koniec dodam (choć wiem, że to sprawa zupełnie innego kalibru) taki przykład. Nie tak dawno temu portal Deon opublikował mój tekst blogowy. Jeden z komentatorów stwierdził, że autor (czyli ja) zapewne nie przeczytał Ewangelii, a jeśli ją przeczytał, to bez wątpienia nic nie zrozumiał. Cóż, nie były to szczególnie miłe słowa, ale bez przesady, nie uznałem ich za mowę nienawiści, nie przyprowadziły mnie one do rozpaczy, depresji, myśli samobójczych. Po prostu, decydując się na pisania bloga przyjąłem do wiadomości, że bez wątpienia znajdą się tacy, którzy to pisanie uznają za nic nie warte i tacy, którzy wyrażą to, mówiąc oględnie, w przykrej formie.
Mam nadzieję i jestem wręcz przekonany, że Ty, drogi Piotrze, nie uznasz tych kilku słów krytyki za atak na swoją osobę, zwyczajnie uznasz naszą dyskusję za sprzeczkę w rodzinie. Gdybyśmy my, blogerzy Deona, ze wszystkim się zgadzali, na wszystko patrzyli w jeden sposób i na wszystko mieli jedno zdanie, jaki byłby sens pisania tych blogów? Z wyrazami szacunku i miłości braterskiej. Paweł Jurzyk