Gdyby tak spojrzeć na sprawę oczami Józefa, tego milczącego, dyskretnego świętego, właśnie dowiedział się, że jego ukochana jest w ciąży, bynajmniej nie z nim. Dobra, niech będzie, przyjmuje do wiadomości, że to cud, że to za sprawą Ducha Świętego, że to pierwsze i jedyne w historii ludzkości niepokalane poczęcie i przytrafiło się akurat jego Marii.
Tylko co ma z tym faktem zrobić? Ma wszystkim na lewo i prawo opowiadać, że to nie tak, jak myślą, że to nie jest tak, jak mogłoby wyglądać na pierwszy rzut oka, że owszem, może i fakty są takie, a nie inne, ale sprawy mają się zupełnie inaczej? Ma to, kurcze, opublikować na Facebooku? Na pewno mu uwierzą. Bez wątpienia zrozumieją, że jego umiłowana, jako jedyna na świecie zaszła w ciążę za sprawą Ducha Świętego. Jasne.
Chcemy wierzyć, że podejmując decyzję, nie kieruje się ślepym posłuszeństwem, obowiązkiem, że ta sytuacja to nie jest dla niego ślepy zaułek, z którego nie ma dobrego wyjścia, chcemy w jego decyzji widzieć wielką wiarę. Wiarę w to, że jego Pasterz go zna, a on zna swojego Pasterza, że mu ufa, że powołanie, do którego go wezwał, choć trudne i wymagające, jest dobre i co więcej, jest właśnie dla niego, że to on, właśnie on – Józef z Nazaretu, jest tym facetem, który najlepiej nadaje się do tego powołania.
Bierze ją do siebie, godzi się z faktem, że to nie on jest ojcem dziecka, że ludzie zawsze będą gadać i stara się żyć jak najlepiej umie. Po początkowym zamieszaniu sytuacja się normuje. Ona stara się być typową „matką polką”, dobrą katoliczką. Mają gromadkę dzieci, stosują NPR, jakoś sobie to życie układają… No nie, tym razem też nie. Maria nie jest typową żoną i matką, posłuszną katoliczką. W ogóle nie uprawiają seksu, nie mają gromadki dzieci. Poza tym pierworodnym, tym, z którego poczęciem było tyle zamieszania, w ogóle nie mają dzieci. Gdyby spojrzeć naszymi oczami na małżeństwo Józefa bez wątpienia nie da się o nim powiedzieć, że jest – „normalne”. Jest zupełnie – nie normalne, odstające od normy, dziwaczne, wielu by powiedziało wręcz, że jest niezdrowe.
Gdyby powiedzieć Józefowi, że do jego żony chcą uciekać się o pomoc wszyscy ci, którzy są nietypowi, nienormalni, niestandardowi seksualnie, wyobcowani, ci, których ludzie mają na „językach”, czy byłby zdziwiony?
Lubimy myśleć, że cała owczarnia jako taka idzie za Pasterzem w dobrym kierunku, że wszystko z nią w jak najlepszym porządku, że to tylko kilka wilków przebrało się w owczą skórę i psuje jej wizerunek, że kilku tych, którzy mieli przewodzić owczarni pobłądziło, owszem, niektórzy nawet bardzo, ale bez przesady, nie oznacza to jeszcze, że cała owczarnia błądzi. Lubimy myśleć, że ci, którzy twierdzą inaczej to oszołomy, dziwacy, lewacy, „protestanci”.
Uważamy się za takich mądrych i świętych, uważamy, że jak odbębnimy codziennie pacierz i niedzielną Mszę, to „z urzędu” wejdziemy do Nieba, bo któż na nie bardziej zasłużył? Ci, którzy mają więcej niż dwoje dzieci, podobno otwarci na życie, dziecioroby jedne, żyjące na koszt państwa? Księża, którzy mają czelność wzywać nas do nawrócenia, grzesznicy gorsi od nas? Ci, którzy opowiadają, że spotkali Jezusa, który działa w ich życiu cuda, wariaci? A może jest właśnie odwrotnie, może to tylko tych kilku „szaleńców bożych”, tych kilku świętych poszło tak naprawdę, uczciwie za Nim, odrzucając mądrości tego świata, a my „owczym pędem”, bezrefleksyjnie pędzimy ciągle za fałszywymi prorokami, ciągle mamy kreatywne podejście do Prawdy, wybieramy sobie to, co nam pasuje, a to, co jest niewygodne odrzucamy.