Piołun Tomasz Budzyński

 

Ostatnio było o wolności. Dziś więc wypada zająć się tematem, który ma kluczowe znaczenie, jeśli faktycznie mamy ambicję przynajmniej spróbować żyć jako ludzie wolni, a mianowicie kłamstwem. Sprawa wbrew pozorom nie jest łatwa. Z jednej strony niby wiemy, że brzydko jest kłamać, ale z drugiej . . . No właśnie, zawsze musi być jakieś – ale.

Kłamstwo otacza nas ze wszystkich stron. Kłamią politycy, media, portale społecznościowe. Reklamy, handlowcy, a nawet, co ostatnio widać, aż za dobrze, hierarchowie Kościoła. Co więcej, nawet nasz własny mózg lubi posługiwać się kłamstwem jeśli uzna, że dla naszego własnego dobra tak będzie lepiej.

Chociażby jeśli chodzi o śmierć. Niby jest oczywiste dla nas wszystkich, że umrzemy. Nikt teoretycznie nie ma wątpliwości, że umrze. Statystyki w tym względzie są brutalnie jednoznaczne. Co więcej, jest możliwe, że możemy umrzeć w każdej chwili, nawet dzisiaj, możemy położyć się spać i rano nie wstać. Jest to twierdzenie logiczne, niezaprzeczające faktom. Jednak nasz własny mózg robi wszystko, by wymowę tych faktów maksymalnie osłabić, zbagatelizować. W praktyce mało kto wierzy w to, że umrze dzisiaj. Śmierć to pojęcie czysto abstrakcyjne, owszem kiedyś przyjdzie, pewnie, że tak, ale jest to perspektywa tak odległa i mglista, że de facto praktycznie się nią nie przejmujemy. Jest to, rzecz jasna, sprytna manipulacja naszego mózgu i oczywiście bardzo dobrze. Czy dałoby się normalnie żyć i funkcjonować nieustannie mając przed oczami śmierć?

Każda kobieta, która rodziła siłami natury, bez środków znieczulających, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, z jak strasznym bólem się to łączy. Jednakże mózg robi wszystko, by od tego faktu sprytnie odwrócić uwagę naszych dzielnych pań. Zamiast pamięci o bólu, na pierwszy plan wysuwa wspomnienia o cudzie narodzin. Zamiast wspomnienia o strasznym cierpieniu, pielęgnuje emocje związane z pierwszym kontaktem matki z ciałkiem słodkiego noworodka. Kłamstwo, że przecież wcale nie było tak źle, że aż tak nie bolało, jest podyktowane troską o przetrwanie gatunku. Czy nasze wspaniałe, odważne panie, nie ujmując im nic z ich cudownej dzielności, z taką werwą i ochotą decydowałyby się na kolejne ciąże, gdyby ich mózg nie okłamywał ich troszkę i zamiast tego zachowywał w pamięci pełen, pozbawiony upiększeń obraz porodu?

Mózg osoby uzależnionej to już prawdziwy arcymistrz kłamstwa i manipulacji. Mechanizm iluzji i zaprzeczenia przekonuje alkoholika, że alkohol mu wcale nie szkodzi, nie wpływa destrukcyjnie na jego życie. Przeciwnie, jest lekarstwem na wszystko. Pijący przecież wcale nie jest uzależniony i może przestać pić w każdym momencie, tylko akurat obecnie nie chce.

Skoro więc nawet nasz własny mózg często i chętnie ucieka się do kłamstwa, na ogół po to, by nam pomóc, by chronić nasze zdrowie psychiczne, może z tym kłamstwem sprawa nie jest wcale taka oczywista. Może, choć nieładne i mało chwalebne, jest to narzędzie niezbędne dla naszego funkcjonowania w społeczeństwie? Może tak całkiem nie kłamać i żyć normalnie się nie da?

Wielu z nas, gdzieś tam w skrytości ducha, jest przekonanych, że właśnie tak jest, że kłamstwo, choć brzydkie, od czasu do czasu jest nieodzowne w trudach życia, które, i chyba nikt nie ma co do tego wątpliwości, czarno-białe bywa nad wyraz rzadko.

Uspokojeni takim rozumowaniem musimy pamiętać o jednym, życie w prawdzie wcale nie polega tylko na tym, że się nie kłamie. Polega również na tym, że nie mamy nic do ukrycia. Jeśli w naszym życiu jest jakaś wielka tajemnica nigdy nie będziemy w pełni wolni. Strach przed tym, że sekret się wyda zmusza nas do produkowania coraz to nowych kłamstw. Do ciągłego oglądania się za siebie, a co za tym idzie nie pozwala, by iść na przód. Sekret nas ogranicza. Sprawia, że stajemy się jego niewolnikami. Im dłużej go strzeżemy, tym kłamstwa się nawarstwiają i w końcu już nie wiemy, czy bardziej boimy się ujawnienia samego sekretu, czy morza kłamstw, które stworzyliśmy wokół niego. Bywa czasami tak, że prawda nas przeraża, że boimy się, że jej ujawnienie może nas zniszczyć, ale faktycznie nic nas tak nie niszczy jak kłamstwo. Prawda zawsze działa oczyszczająco.

W ogólnym rozrachunku musimy więc stwierdzić, że życie w prawdzie, choć bywa trudne, a niekiedy nawet bardzo bolesne, jest dla nas samych o wiele zdrowsze, niż zamykanie się w kajdanach kłamstwa.