Jeżeli założymy, że gra w piłkę nożną to sprawa prywatna piłkarzy, to nie ma tematu. Jeżeli było tak, że ci młodzi ludzie do mistrzostw świata awansowali tylko i wyłącznie dzięki swojej pracy, swojemu wysiłkowi i za swoje pieniądze, nie ma żadnej sprawy. Jeśli jednak jest tak, że z grą w narodowej reprezentacji wiąże się pomoc finansowa państwa, to temat już jest. Jeżeli piłkarze, by móc grać na mistrzostwach, korzystali z państwowych, czyli również z moich pieniędzy, oddanych państwu w formie podatków, oznacza to, że ci młodzi ludzie mają wobec mnie i wobec wszystkich obywateli zobowiązanie.

Pytanie jakie się nasuwa po pierwszym meczu polskiej reprezentacji na mistrzostwach świata w Rosji brzmi: Czy z tego zobowiązania się wywiązali? Ja, jako zwykły kibic, całkowity laik w sprawach piłkarskich, nie pytam dlaczego przegrali ten mecz, ale pytam, czy zrobili wszystko na co ich stać, żeby go wygrać, czy dołożyli wszelkich starań, by odnieść sportowy sukces tylko się nie udało, wiadomo to jest sport. Gdyby w sporcie wszystko było pewne i z góry wiadome, byłoby to najnudniejsze widowisko na świecie. W sporcie właśnie to jest piękne, że jest nieprzewidywalny, nawet teoretycznie słabsze drużyny, wspinając się na wyżyny swoich możliwości, mogą odnieść sukces. Pytanie brzmi, czy nasi piłkarze na takie wyżyny się wspięli? Może bowiem jest tak, że niektórzy z tych młodych ludzi sądzą, że gra w narodowej reprezentacji im się należy, bo są tacy wspaniali, zdolni, cudowni i nic nikomu nie są winni.

Otóż jesteście nam coś winni, jeśli korzystacie z moich pieniędzy, jeśli ja ze swoich ciężko zarobionych pieniędzy, przecież nie aż tak dużych, część z nich przeznaczam na to, abyście w komfortowych warunkach mogli przygotować się, a potem wystąpić w tych mistrzostwach, to oczekuję, że podejdziecie do tej imprezy uczciwie. Oczekuję, że wobec mnie zachowacie się uczciwie. Nie domagam się od was, abyście na pewno wygrali cały turniej, ale wymagam, żebyście zrobili wszystko co w waszej mocy, aby go wygrać.

Ten temat jednak nie dotyczy tylko piłkarzy, dotyczy nas wszystkich. Jeśli na przykład młody człowiek uczy się za pieniądze własne lub swoich rodziców, to oczywiście nie ma sprawy. Jeśli jednak pobiera naukę na państwowej wyższej uczelni, która jest utrzymywana z podatków obywateli, to nie jest tak, że to mu się należy, bo jest taki mądry i zdolny, jest tak, że wobec tych obywateli, którzy łożą na utrzymanie jego edukacji podejmuje zobowiązanie. Zobowiązuje się wiedzę, którą uzyskał w jakimś stopniu wykorzystać ku dobru wspólnemu, ku dobru Rzeczypospolitej.

Jeśli ja korzystam z pomocy państwa w utrzymywaniu swoich dzieci, nie jest tak, że moje dzieci to moja sprawa prywatna, że to jak je wychowuję to wyłącznie moja sprawa i mojego sumienia. Wyciągając ręce po pieniądze ze wspólnej kasy, podejmuję zobowiązanie, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, by wychować te dzieci na dobrych i mądrych obywateli.

Dokładnie tak samo rzecz się ma z naszym chrześcijaństwem. To nigdy nie jest nasza sprawa prywatna. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie. Czy my w swoim komfortowym, zamożnym katolicyzmie z tego zobowiązania się wywiązujemy? Czy robimy na pewno wszystko co w naszej mocy, by być jak najlepszymi chrześcijanami? Może jest tak, że w samozadowoleniu jacy to już jesteśmy święci i wspaniali, jaki to już uzyskaliśmy poziom w formacji i wtajemniczeniu chrześcijańskim, po każdym upadku Kościoła w Polsce, po kolejnym skandalu, po kolejnej porażce klepiemy się po plecach i samym sobie śpiewamy: nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało!?

Właśnie dlatego bardzo mocno bym chciał, żeby Polacy dwa pozostałe mecze w rozgrywkach grupowych wygrali, żeby zagrali uczciwie, żeby zrobili wszystko co w ich mocy i wspięli się na wyżyny w kunszcie piłkarskim, żeby stwierdzenie: jaki naród taka reprezentacja choć raz zabrzmiało z dumą! Trzymajmy kciuki za naszych!!!